Życie rodzinne w Hiszpanii

Hiszpania różni się od Polski w wielu aspektach. Można by rzec, że inne jest właściwie wszystko. I tak, jak pisałam w poprzednim poście – inne jest choćby wychowanie dzieci, które ma w sobie wiele plusów, jak i minusów, a zdania na ten temat są bardzo podzielone. Jest kilka aspektów związanych z życiem rodzinnym i wychowywaniem dzieci, które uważam za duży pozytyw w kulturze hiszpańskiej, a którymi chciałabym się z Wami podzielić.

 

1. HISZPANIE SĄ RODZINNI

 

Tak, naród ten jest narodem bardzo rodzinnym. Dzieci stanowią ważną część rodziny, ich potrzeby i opinie nie są ignorowane, bądź spychane na plan boczny. Naturalnym jest zabieranie dzieci na wszelkiego rodzaju spotkania, imprezy rodzinne, wyjścia, i to włączając te najmłodsze, spoglądające na wszystkich jeszcze z wózka. Przychodzi mi do głowy polskie powiedzenie „Dzieci i ryby głosu nie mają”. Tutaj nie miałoby ono pokrycia. Często będąc dzieckiem mogłam usłyszeć również ulubione zdanie rodziców „Nie przeszkadzaj, kiedy dorośli rozmawiają”. W Hiszpanii dotychczas nie spotkałam się z takim zachowaniem. Dzieci od najmłodszych lat uczestniczą w życiu socjalnym swoich rodziców, od porannych spotkań przy kawie, poprzez wypad na zakupy, do późnych kolacji w pobliskiej restauracji.

 

2. OPIEKA ZDROWOTNA

 

Dzieci w Hiszpanii chroni prawo, które pozwala im na skorzystanie z opieki zdrowotnej niezależnie od narodowości, obywatelstwa, miejsca stałego pobytu, braku hiszpańskich dokumentów. Podobnie jest w przypadku kobiet w ciąży. Zarówno kobiety ciężarne, jak i dzieci nie potrzebują ubezpieczenia, czy innych hiszpańskich dokumentów, aby przyjęto ich do przychodni, czy szpitala. Żyjąc tu dziwnym oczywiście byłoby nie postaranie się o ubezpieczenie i wszystkie wymagane dokumenty, jednakże fakt, iż w razie nagłej potrzeby dziecko zostanie przyjęte do lekarza bez żadnego problemu, 
na pewno uspokaja niejedną mamę.

 

3. MIEJSCA PRZYSTOSOWANE DO POTRZEB DZIECI

 

Nie zwiedziłam Barcelony wzdłuż i wszerz, aczkolwiek miejsca, w którym się znajdowałam były przystosowane architektonicznie do potrzeb dzieci, a właściwie rodziców z dziećmi. Mówię tu o podjazdach, miejscach na wózki w prawie każdym metrze, autobusie, obniżeniach na peronach ułatwiających wjechanie wózka do pojazdu. Praktycznie każda stacja metra posiada windę, która jest moim zbawieniem, gdy spaceruję sama. Oczywiście architektura ta uwzględniała bardziej osoby niepełnosprawne (wózki inwalidzkie), jednak my – rodzice bardzo na tym korzystamy. 

 

4. MIEJSCA PRZYJAZNE DZIECIOM

 

Kiedy mówię o miejscach przystosowanych do potrzeb dzieci, nie mam na myśli jedynie architektury. Restauracje, bary, hotele – miejsca często przyjazne dzieciom. Zaopatrzone w sprzęt taki jak foteliki do karmienia, przewijak, czasem nawet kącik zabaw. Nikt przede wszystkim nie patrzy wrogo na śmiejące się głośno i bawiące się dzieci, a wręcz zagaduje się do nich i uśmiecha przyjaźnie. Nawet w niedużej samoobsługowej pralni obok kilku krzeseł dla oczekujących ludzi, stoi stolik z krzesełkami, na którym znaleźć można kolorowanki i kredki.

 

5. WROGOŚĆ INNYCH MAM

 

A raczej jej brak. Zapisałam się na niejedno polskie forum dla mam. Hasło przewodnie każdego z nich zawsze brzmi tak samo „Forum dla mam bez oceniania i hejtu”. Hasło to jednak niewiele ma wspólnego z późniejszymi faktycznymi rozmowami. Mamy potrafią być naprawdę wredne, dochodzi nawet do wyzwisk i obrażania. Bo ta nie karmi piersią, a tamta daje dziecku słoiczki, a jeszcze inna wsadza je do chodaczka. Tematów jest zatrzęsienie i zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej. Nie wiem, czy to tylko moje subiektywne spostrzeżenie, ale polskie mamy mają duże skłonności do oceniania (najłatwiej robić to zza ekranu, kiedy nikt nie widzi Twojego życia). Nawet wiele blogów, czy artykułów dla mam poruszających przeróżne tematy, nie zawsze stroni od oceniania i podawania tych lepszych rozwiązań. Zresztą na ulicy też słyszy się „Tak zimno, a dziecko nie ma czapeczki”, „Takie małe, a już je słodycze”, „Takie duże, a jeszcze ssie smoczka”. Mam wrażenie, że tutaj zachowania tego typu widzi się dużo rzadziej. Rodzice zwyczajnie nie przejmują się tym, co robią inni rodzice. Mamy kilku znajomych z dziećmi i żadna mama nigdy wzajemnie się nie oceniała mimo, że stosujemy często różne metody wychowania. „Hiszpański Internet” również stroni od takich ataków. Oczywiście każda reguła ma wyjątek, aczkolwiek przypominam, że opisane sytuacje to moje własne doświadczenie.

 

To tylko kilka przykładów aspektów związanych z dziećmi, które zwróciły moją uwagę i podobają mi się w kulturze hiszpańskiej. Oparte są przede wszystkim na własnym doświadczeniu. Być może w Polsce istnieją fakty podobne, czy też identyczne, ja jednak wychowując dziecko w Barcelonie, skupiłam się na tutejszych zwyczajach.

Udostępnij