Nauka języka polskiego u dwujęzycznych dzieci

Mój synek ma 2 lata i nie mówi. Jest to dziecko niezmiernie ekspresywne, więc wyraża swoje emocje w bardzo otwarty sposób, a z porozumiewaniem się ze światem radzi sobie dzięki własnym metodom. Potrafi wymówić zaledwie kilka słów takich, jak np. mía, mama, ja, nie, czy caí (od caer – upaść), ale nie jest w stanie tworzyć jeszcze pełnych zdań. Dużo za to rozumie i ku mej radości, we wszystkich trzech językach: polskim, hiszpańskim i katalońskim. Czuję jednak, że momentami sam walczy z niemocą pełnego zrozumienia się z rodzicami, co okazuje złością i frustracją. Jeśli chodzi o samą późną mowę, nie martwię się, ponieważ zarówno lekarz, jak i pedagodzy zapewniają, że wśród dzieci wielojęzycznych jest to rzecz zupełnie naturalna. Nie oznacza to jednak, iż nie próbuję w pewien sposób pomóc dziecku, przyspieszyć fazę rozwoju mowy oraz stosować domowe narzędzia wspomagające. Dlatego w dzisiejszym artykule podzielę się z Wami taktykami, które wcielam w życie w naszym rodzinnym domu, a które mają na celu prawidłowy i ułatwiony rozwój mowy u mojego dwulatka. Są to rozwiązania, które nie wymagają nadzwyczajnego wysiłku, nakładu czasu i wyjątkowych narzędzi. Jestem w końcu mamą, więc wiem, że z tym nie zawsze łatwo. 😊

Pierwszą i najważniejszą zasadą jest oczywiście rozmowa. Rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Nawet jeśli wydaje Ci się, że roczne dziecko niewiele przecież zrozumie, nie przestawaj mówić. Zrozumie na tyle, na ile będzie w stanie. Alberto śmieje się czasami, że gadam i gadam, a Alex połowy pewnie i tak nie rozumie. Może i nie rozumie, ale kiedyś do tego dojdzie, a ja będę spokojniejsza wiedząc, że załapie wszystko zarówno w języku polskim, jak i hiszpańskim. Gdy spacerujemy w miarę możliwości opowiadam mu o tym, co widzimy, co dzieje się wokoło nas, tłumaczę zachodzące wydarzenia. Czasami nie mam zresztą wyjścia, Alex bowiem jest na etapie fascynacji wszystkim, co tylko widzi, więc wymachuje rączką wskazując co dwa kroki mijane przedmioty, zwierzęta, czy ludzi i prosi, abym wymawiała na głos to, co widzi on. Więc nawet jeśli podczas półgodzinnej drogi do domu miałabym powtórzyć dwadzieścia razy „samochód”, czy „piesek”, zrobię to w nadziei, że już niedługo synek mnie zastąpi.

W Hiszpanii jestem sama, dlatego jestem także jedyną osobą, która na co dzień zwraca się do dziecka po polsku. Boję się, że ja jedna to za mało, dlatego staram się, aby język polski otaczał go także w codzienności. Co mam na myśli? Bajki. Tak, należę do grupy mam, które raz na jakiś czas puszczają swoim pociechom kreskówki, o zgrozo. Wybieram zatem te w mym języku ojczystym. Nie mamy polskiej telewizji, ale jest za to Internet, bajki na płytach DVD i tego typu wynalazki. Dlatego zamiast hiszpańskich bajek, które proponuje nam telewizja, oglądamy ich polskie wersje. Telewizji nie ogląda się oczywiście jednak cały dzień, więc bywają dni, gdy zastępuje je audiobookami. Nie oczekuję pełnego skupienia i zainteresowania czytaną opowieścią od dwuletniego dziecka, jednakże puszczanie w tle polskojęzycznych audiobooków sprawia, iż malec osłuchuje się z językiem i mimo, iż nie siedzi i nie wsłuchuje się w każde czytane słowo, mózg koduje.

Alex większość czasu po wyjściu z przedszkola spędza ze mną. Żyjemy w Katalonii, więc poza językiem hiszpańskim, w żłobku uczy się także języka katalońskiego, ponieważ jest to najczęściej używany język w tej placówce. Zamiast więc dwóch języków, musi przyswajać on trzy! Być może zbyt obsesyjnie martwię się, iż kataloński i hiszpański zepchną na dalsza plan nasz język ojczysty, ponieważ żyjemy przecież w Hiszpanii, w Katalonii. Dlatego wciąż z nim rozmawiam, a dokładniej rzecz ujmując – mówię do niego. Opowiadam co robimy, zadaje pytania nawet, gdy wiem, że nie otrzymam na nie jeszcze odpowiedzi, więc odpowiedź tę nasuwam sama, pokazuję, tłumaczę. Pamiętam jednakże, że mój syn ma zaledwie dwa lata, więc nie otwieram Pana Tadeusza sadzając go obok na kanapie, a sposób w jaki się do niego zwracam, jest przystosowany do jego wieku.

Najfajniejszą według mnie metodą przyswajania języka polskiego jest czytanie. W domu mamy naprawdę niezłą dziecięcą biblioteczkę, na którą składają się książki jedynie w języku polskim. Są to książki dla najmłodszych, dzięki którym dziecko może rozwijać wyobraźnię, ale i także mowę. Alexander nie jest w stanie skupić się dłużej na jednej historii, dlatego wiem, że bajki i opowieści muszą jeszcze nieco poczekać. Idealną za to propozycją będą książeczki, które stworzone są właśnie po to, aby uczyć. Wydawnictwo Edgard proponuje świetną serię książek dla najmłodszych Kapitan Nauka: 100 pierwszych słówek, które podzielone są na kategorie. Pojazdy, Na spacerze, W domu i w ogrodzie, Zwierzęta to cudownie zilustrowane książki, dzięki którym rozwijanie mowy oraz przede wszystkim praca nad językiem polskim staje się dla maluszka przyjemnością. A jeśli chcesz pójść o krok dalej, wydawnictwo proponuje także 100 pierwszych słówek w języku angielskim.

Wspominam o ilustracjach, ponieważ to bardzo ważne, aby dziecko ucząc się nowych słów miało możliwość zobrazowania tego, co słyszy i szybszego przyswojenia wiedzy. A przecież od dziecka w około rocznym, czy dwuletnim wieku nie możemy wymagać pełnego skupienia podczas czytania opowieści braci Grimm zwłaszcza, jeśli Twoja pociecha to żywa i chłonąca każdy najmniejszy szczegół istota. Dlatego tego typu bajeczki to świetne rozwiązanie. Szczegółowe obrazki odpowiednio podpisane, dzięki którym dziecko nauczyć się może wielu nowych słów to duża zaleta książeczek Wydawnictwa Edgard. Alex oprócz pokazywania obrazków, danych przedmiotów na stronicach książek, nie interesuje się samą treścią, jest jeszcze na to za mały, dlatego tak przypadł nam do gustu sposób stworzenia książeczek Sto pierwszych słówek. Nam, a zwłaszcza synkowi, który po kilkukrotym przewróceniu każdej kartki, potrafi wrócić do początku książki i prosić o rozpoczęcie od początku.

My mamy w domu pewien rytuał, który polega na codziennym, wieczornym czytaniu kilku wybranych książek. Siadamy więc na łóżku i rozpoczynamy naukę poprzez zabawę. Na razie Alex wskazuje, a mama powtarza lub mama wymawia dane słowo, a Alex pokazuje je na obrazku. Któregoś dnia wiem jednak, że to mama wskaże, a Alex powie.

Udostępnij