Jak najprościej i najszybciej nauczyć się obcego języka? Żyjąc w danym kraju – powie wiele osób. Niestety nie zawsze istnieje taka możliwość, szaleństwem bowiem byłoby wyprowadzanie się zagranicę za każdym razem, gdy ktoś chciałby opanować biegle obcy język. Na szczęście żyjemy w czasach, w których nauka języków nie stanowi już większych problemów, a duże miasta zachęcają nas ogromną liczbą proponowanych kursów, prześcigając się w cenach, jakości i kompetencji nauczycieli. Niezaprzeczalnym jest fakt, iż najbardziej odpowiednią osobą do nauczania danego języka będzie native speaker, czyli ktoś, dla kogo wyszukany przez nas język obcy jest językiem ojczystym. Zajęcia w szkole, czy nawet te pozaszkolne nigdy jednak nie odzwierciedlą w pełni codziennej, „ulicznej” i kolokwialnej mowy, którą usłyszymy w rozmowach grupki znajomych mijanych w parku w Barcelonie, czyli tzw. slangu. Wybierając się na kurs hiszpańskiego Twój nauczyciel najprawdopodobniej najbardziej skupi się na gramatyce, odpowiednim użyciu czasów i słownictwie związanym z każdą dziedziną życia. Bardzo możliwe jest, że nie poznasz luźnego, ulicznego języka, który przyda Ci się przy odwiedzaniu Hiszpanii, a przede wszystkim przy nawiązywaniu znajomości z Hiszpanami. I takim sposobem, gdy Twój hiszpański kolega zapyta: „Llevas pasta?”, Ty zastanawiać się będziesz, o jaki znowu makaron może mu chodzić. Gdy Twój znajomy nazwie Cię „tia”, Ty wystraszona zaczniesz przeglądać drzewo genealogiczne Twojej rodziny w poszukiwaniu powiązań rodzinnych. Aby uniknąć tych niezręcznych sytuacji, do swojego hiszpańskiego słowniczka warto dorzucić kilka zwrotów, których nie nauczysz się na żadnym kursie językowym, a które na pewno usłyszysz przy pierwszej wizycie w Hiszpanii. Oto moja krótka lista pomocnych, „ulicznych” powiedzeń. Notujecie?