Jak wygląda związek z Hiszpanem?

Problemami, z którymi zmaga się wielu emigrantów jest brak akceptacji nowej sytuacji, długotrwała aklimatyzacja i rozerwanie między nowym krajem, a ojczyzną. Decyzja o przeprowadzce najczęściej zostaje podjęta samodzielnie, nieprzymuszenie, choć być może nie do końca świadomie. Emigracja z wyobrażeń rzadko przypomina rzeczywistość, czy to w pozytywnym, czy negatywnym aspekcie. Wielu ludzi pyta mnie, czy zostanę w Hiszpanii na zawsze, czy to właśnie tutaj chcę spędzić resztę mojego życia. Pytanie niełatwe, nie zwykłam bowiem zaglądać tak daleko w przyszłość, ponieważ z doświadczenia wiem, że los lubi płatać figle i zupełnie poprzestawiać przygotowane wcześniej plany. Jedno jednak wiem na pewno. Wiem, co czuję i czego pragnę właśnie w tym momencie. A jest to Hiszpania.

Hiszpania jest bowiem moim domem. Polska na zawsze pozostanie w mym sercu i z głębokim sentymentem wspominam spędzone tam lata oraz cieszę się jak dziecko, gdy kupuję bilety lotnicze na święta, jednak z dniem decyzji o przeprowadzce wiedziałam, że aby osiągnąć pełną akceptację nowego życia, będę musiała przestawić swą mentalność i myśleć o Polsce w czasie przeszłym, nie teraźniejszym. Nie było to zadanie trudne, ponieważ o Hiszpanii marzyłam od nastoletnich lat, także emigracja była poniekąd spełnieniem skrytego pragnienia. Mój staż nie należy do najdłuższych, jednak mimo to, jestem w stanie otwarcie i szczerze przyznać, że Hiszpania stała się moim domem. To tutaj poznałam miłość mojego życia, założyłam rodzinę oraz spełniam się jako partnerka, matka, kobieta i człowiek.

Wielu emigrantów wciąż tęskni za Polską, odczuwa pustkę, smutek i brak czegoś, co ciężko określić słowami. Ja również tęsknię i oddałabym wiele, aby moi bliscy mieszkali zaledwie parę ulic, czy choćby kilometrów dalej. Zaakceptowałam jednak myśl, że jest to obecnie zwyczajnie niemożliwe, a owa wewnętrzna akceptacja mojej sytuacji przyniosła spokój ducha. Nie czuję, abym opuszczając Polskę coś straciła, abym nieustannie zmagała się z brakiem czegoś, co posiadałabym w Polsce, a co poprzez decyzję wyjazdu do tak odległego kraju codziennie tracę. Czy niczego mi zatem nie brakuje? Brakuje mi ludzi. Rodziny, przyjaciół, znajomych twarzy. Gdybym mogła coś zmienić, przeniosłabym ich wszystkich tu, do mojej Hiszpanii. Za czym innym mogłabym tęsknić na tyle, aby nie móc sobie z tym uczuciem poradzić? Rzeczy materialne są do odtworzenia. W Europie coraz łatwiej o polskie produkty wszelkiego rodzaju. Jeśli chodzi o mentalność, mam wrażenie, że lepiej odnajduję się w hiszpańskim stylu życia. Uwielbiam urlopy w Polsce, ale tylko te chwilowe, bo wtedy właśnie uczę się doceniać ojczyznę. Żyjąc w Polsce każdego dnia marzyłam o wyjeździe, przeprowadzce do słonecznej Hiszpanii, w której wszystko wydaje się łatwiejsze, piękniejsze, prostsze. Gdy sen miał się ziścić, odliczałam dni do wylotu, aby ostatecznie ze łzami w oczach, lecz ogromną ekscytacją w sercu opuścić dotychczasowy dom. Teraz jednak, gdy pojawiam się tam zaledwie parę razy w roku, nauczyłam się zauważać drobne szczegóły, zwracać uwagę na aspekty, które kiedyś kompletnie mi umykały. Rozmowa w ojczystym języku bez najmniejszej trwogi, że rozmówca mnie nie zrozumie, głośne kolędy i mnóstwo rodzajów ryb na wigilijnym stole, prószący delikatnie śnieg, zjeżdżanie na workach wypchanych słomą, biblioteka pełna polskich książek i film w kinie w ojczystym języku, pierogi ruskie na obiad i śledź w lodówce, bycie „panią” Aurelią, srebrzyste jeziora z wędkarzami na pomostach, przestrzeganie przepisów drogowych, stare, budzące wspomnienia pociągi bez przedziałów… Wszystkie te aspekty przypominają mi o mojej ojczyźnie, jednak zadowalam się nimi w pełni te kilka razy w roku i może dzięki temu potrafię je docenić.

Nie żal ci tego wszystkiego, co zostawiłaś za sobą? Usłyszałam nie raz. I tym razem się powtórzę. Żal mi bliskich osób, które zostały kilka tysięcy kilometrów za mną. Czy jednak odczuwam na co dzień tę różnicę odległości? W wieku 18 lat wyjechałam na studia do Warszawy, ponad 400 km od mojej rodzinnej miejscowości. Tak, podróżowanie między miastami było łatwiejsze, ponieważ wystarczyło wskoczyć do pociągu, jednak wbrew pozorom wcale nie wskakiwałam do niego tak często. Wizyty w rodzinnym domu nie odbywały się dużo częściej niż te obecne, a różnica odległości jest przecież ogromna. Poniekąd więc zahartowałam się i przywykłam do rzadkich spotkań z najbliższymi, choć nie oznacza to, że przy pożegnaniu przed przeprowadzką do Hiszpanii nie polały się litry łez. Mogę pokusić się jednak o stwierdzenie, że studia w pewien sposób przygotowały mnie na kolejną, jedynie dalszą rozłąkę. A przyjaciele? Tęsknię, dlatego staram się, aby owa tęsknota nie owładnęła mną całą i utrzymuję codzienny kontakt z tymi, na których najbardziej mi zależy.

Nie odrzucam myśli powrotu do Polski, ponieważ nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości i tego, co mnie czeka. Jednak po latach platonicznej miłości do Hiszpanii, a naprawdę były to długie lata, po spełnieniu marzenia, o którym wiedziała każda osoba, która zamieniła ze mną więcej niż dwa słowa, nie wyobrażam sobie na ten moment porzucenia życia, które tu zbudowałam. Hiszpania nie była dla mnie nowym miejscem, ponieważ miałam okazję odwiedzić jej sporą część dużo wcześniej. A skoro była, i nadal jest moją pasją, czytałam, szukałam, oglądałam i poznałam choć odrobinę jej specyfikę, zanim przeniosłam się tu na stałe. Prawdziwe życie nie przypomina wyobrażeń, dlatego tak jak i w każdym miejscu, również w Hiszpanii przyszło mi zmagać się z problemami, niedociągnięciami, zagwozdkami. Czy w Polsce nie byłoby pod tym względem podobnie? Problemów nie uniknie się nigdzie, jedynie ich osobliwość może się zmieniać w zależności od kraju. Dlatego cieszę się, że emigracja nie jest moim brzmieniem, że nie muszę płakać po każdej rozmowie przez Skype i pluć sobie w brodę, dlaczego zdecydowałam się na wyjazd, ponieważ mogę sobie wyobrazić, jak trudne musi być to przeżycie. Zakończę prostym, acz prawdziwym zdaniem. Jestem szczęśliwa w Hiszpanii i mam głęboką nadzieję, że tak też pozostanie, a jeśli nie? Dopiero wtedy zacznę się o to martwić.

Udostępnij