A za męża nie mogłaś sobie Polaka wziąć!?

Piąty rok studiów, obrona magisterki. Moment, jak łatwo się domyślić bardzo dla mnie stresujący i emocjonujący. Nerwy przed zaliczeniem pracy magisterskiej. Sentyment, który wywołuje myśl, że to moje ostatnie chwile w miejscu, w którym spędziłam ubiegłe pięć lat. Profesor wywołuje moje nazwisko, a moje serce zaczyna bić trzy lub trzysta razy szybciej. Ściskam za rękę mojego Hiszpana, który towarzyszył mi tego dnia na uczelni w Warszawie, aby dodać sobie otuchy i ruszam. Jakim zaskoczeniem okazuje się dla mnie fakt, że pierwsze pytanie padające z ust egzaminującego mnie mężczyzny nie dotyczy studium, któremu poświęciłam cały zeszły rok, a mojego życia prywatnego. Do Hiszpanii musiała pani polecieć, żeby męża znaleźć? W Polsce nie było chętnych?

A CO, POLAKÓW BRAKOWAŁO?

W głowie huczały mi jedynie słowa czytanych przez ostatnie tygodnie książek, wykładów i prac, więc w odpowiedzi tylko się uśmiechnęłam. Stres związany z egzaminem sprawił, że nie wydusiłam z siebie żadnej sensownej riposty. Kilka miesięcy, a może nawet lat później ten sam Hiszpan towarzyszył mi podczas wizyty lekarskiej w Polsce. Nie mógł wejść do gabinetu, jednak lekarz zdążył usłyszeć, jak zwracam się do niego w nieznanym mu języku. Skąd jest mąż? Zapytał. Z Hiszpanii. Odpowiadam z uśmiechem, rozluźniona. A co, Polaków już brakowało? Uśmiech automatycznie zamienił się w rozzłoszczony grymas. Innym razem usłyszałam: Musiałaś sobie tego brudasa wziąć?

STYGMATYZACJA KOBIET

Polki (dużo częściej niż Polacy) stygmatyzowane są za to, mówiąc kolokwialnie, w kim się zakochały. Bo przecież dla Polki to tylko Polak. Tylko on ją zrozumie, pokocha i zadba o nią, jak nikt inny. A te brudasy przyjeżdżają do naszej ojczyzny krwią i potem wywalczonej i zabierają nam nasze Słowianki. Ciapak niegodny dzielenia łoża z Polką, a murzyn tym bardziej! A ja na to, za przeproszeniem: gówno Cię obchodzi, z kim owa Polka sypia. Powiecie, że wyolbrzymiam, że to na pewno były pojedyncze sytuacje i nie wszystkim się przytafiają. A ja podzielę się z Wami następującymi argumentami. Tak, w większości przypadków spotkałam się z miłym lub zwyczajnie neutralnym odbiorem mojego związku z obcokrajowcem – ot, człowiek, jak każdy inny. Opisane wyżej sytuacje miały jednak miejsce, a wydarzyć się nie powinny. Czy byłby to jeden czy dwadzieścia razy. Rozmowę na ten temat przeprowadzałam z kilkunastoma innymi kobietami w podobnej do mojej sytuacji i wszystkie podzielają moją opinię. Stworzyłam na Instagramie ankietę dla Polek związanych z obcokrajowcami, w której zadałam proste pytania: Czy kiedykolwiek doświadczyłaś dyskryminacji przez wzgląd na związek z obcokrajowcem? Czy zdarzyło Ci się usłyszeć nieprzyjemne komentarze z tym faktem związane? Spośród groma odpowiedzi, na 90% składały się te potwierdzające moje przypuszczenia. Załączam kilka przykładów, a uwierzcie, że było ich dużo więcej. Dostałam także ogromny odzew w wiadomościach prywatnych, co świadczy o tym, że nie jest to temat mało ważny, ponieważ dotyczy wielu kobiet.

JAK TAM TWÓJ ALVARO?

Kobietom wpaja się poczucie winy. Oskarża się je o wybranie nieodpowiedniej, a przede wszystkim nieakceptowalnej społecznie drogi życiowej. Wiecie, że kiedyś (mieszkając jeszcze w Polsce) potrafiłam czuć pewnego rodzaju skrępowanie, gdy ktoś pytał o mojego chłopaka? Wstyd ten czułam dlatego, że to społeczeństwo swoim zachowaniem, swoimi słowami wywierało na mnie taki wpływ. Znajomi, ludzie, którzy uznawali się za moich kolegów i koleżanki, potrafili rzucać w moją stronę ironiczne i wyśmiewcze komentarze związane z narodowością mojego partnera. Jak tam twój Alvaro? Gdy jego imię nie brzmiało Alvaro, a miało się odnosić oczywiście do typowej postaci męskiej ze znanych nam telenowel – zagmatwanych historii miłosnych z gorącym Latynosem w roli głównej, dla którego liczy się tylko seks. Choć temat tego konkretnego stereotypu poruszę w kolejnym, osobnym artykule. No, bo wiecie, wszystkie koleżanki miały Polaków, a tu nagle ja wyskakuję z jakimś Hiszpanem. Jak to tak? To dopiero idealny powód do kpin. Jak bolesny musi być brak wsparcia nie tylko od znajomych, ale i rodziny. Ja na szczęście tego nie doświadczyłam, ale rozmawiałam z kilkoma kobietami, które tyle szczęścia nie miały. Jedna od lat nie rozmawia z ojcem, który nie akceptuje jej małżeństwa z Marokańczykiem mimo, że małżeństwem są już od czterech lat.

MUSIAŁAŚ GO SOBIE ZNALEŹĆ?

Komentarze, które zdarzyło mi się odebrać, świadczyły o niższości innych nacji. Hiszpan nie będzie wart Polki. Hiszpania to Europa, ludzie o odrobinę ciemniejszej karnacji, wciąż jednak białej. Rozmawialiście kiedyś z kobietą, której mężem jest osoba o ciemniejszym od naszego kolorze skóry? Lub osoba o innym wyznaniu? Czytaliście kiedyś historie Polek, które wyprowadziły się z Polski, nie mogąc znieść stygmatyzacji z tym związanej? Ja tak. Dlaczego wini się nas za podejmowanie własnych wyborów życiowych? Przecież owego życia nikt nie przeżyje za nas. Dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy to mężczyzna żeni się z kobietą z innego kraju, rzadko ktoś decyduje się na krytykę czy sarkazm. Czasami bywa nawet i tak, że są oni wychwalani. Jeden facet klepie drugiego po plecach, bo taką fajną, kształtną Latynoskę sobie znalazł. Udzieliłam kiedyś wywiadu dla jednego z polskich portali, gdzie opowiadałam o życiu w Hiszpanii. Nie był to wywiad o moim życiu prywatnym, a o tradycjach i zwyczajach hiszpańskich i katalońskich. Połowa komentarzy pod artykułem brzmiała: Poleciała na brudasa, bo miał dużą pałę. Ciekawe jak ją rucha? Pewnie ma dużego, to głupia Polka poleciała. Jasne, pewnie leje ją w chacie, a ta zgrywa szczęśliwą. Brudas jeden. Polki dla Polaków. Kolejna, która za ciapaka wyszła. Nie wzięłam ich do siebie. Wiem też, że na tym portalu niestety zawsze pojawiają się takie komentarze, więc miałam je… w dupie. Ale te komentarze napisały żywe osoby. Osoby, które naprawdę tak uważają. Nie wiem, czy odważyłyby się na wypowiedzenie podobnych słów w cztery oczy, nie zmienia to jednak faktu, że zostały przez nie napisane. Tak mówi się w Polsce o Polkach, które na męża wybrały obcokrajowca.

Nie chodzi mi o to, że wszyscy uciekają z Polski, bo tam życia nie ma. Rasizm, dyskryminacja. Nie. Zwracam jednak uwagę na dość istotne zagadnienie, które owszem, ma miejsce, a nie powinno. Czy lekarz ten chętniej leczyłby mnie, gdyby w poczekalni zastał nie Hiszpana, a Polaka? Czy profesor oceniłby mnie inaczej, gdyby zamiast suerte, usłyszał na korytarzu rzucone w moją stronę: powodzenia? Czy naprawdę to, z kim dzielimy życie, ma jakiekolwiek znaczenie dla osób trzecich?

Aby być na bieżąco, koniecznie obserwuj fanpage na Facebooku, a po więcej prywaty i zdjęć zajrzyj na Instagram.
Udostępnij