Czy wrócę do Polski?

Pokuszę się o stwierdzenie, że jedno z najczęściej zadawanych emigrantowi pytań dotyczy jego ewentualnego powrotu do ojczyzny. Ja sama nierzadko słyszę: Dobrze ci tam? Nie chcesz wracać? Takie pytania padają najczęściej z ust osób starszych, dla których emigracja jest zagadnieniem abstrakcyjnym. Ciężko im sobie wyobrazić opuszczenie kraju i zbudowanie życia na obczyźnie. Czy ja zatem wrócę kiedyś do Polski?

Nie wiem to najbardziej banalna, ale także najbardziej trafna odpowiedź. Wiem, że wiele osób emigrację wybrało w celach zarobkowych. Popracować w silniejszej od polskiej walucie, odłożyć i kontynuować atrakcyjne już finansowo życie w Polsce. Inni podczas podejmowania decyzji kierowali się chęcią przygody. Życie w innej kulturze, poznanie innych nacji i ich zwyczajów. Takie osoby często stawiają sobie granicę czasową – rok, dwa i przygodę można uznać za zakończoną. Jeszcze kolejni zdecydowali się na wyjazd, aby nauczyć się przez kilka lat języka, aby nabrać doświadczenia zawodowego. Wszystkie powyższe osoby miały jasno postawiony cel, któremu towarzyszyła data ważności. Ja wyjechałam do Hiszpanii za marzeniem, które pojawiło się w mojej głowie kilkanaście lat temu. Gdy pakowałam walizki, nie zastanawiałam się nad tym, czy moje postrzeganie tego kraju kiedykolwiek się zmieni, czy za kilka lat zapragnę wrócić. Wiedziałam jedynie, że chcę, aby moim domem stała się Hiszpania. Dzisiaj nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o powrót do Polski. Wiecie dlaczego? Dlatego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Nie mam pojęcia, co przyniesie życie za kilka lat. Być może to ja się zmienię i zdecyduję, że mój czas wśród palm dobiegł końca. Los pisze różne scenariusze i nie neguję konieczności powrotu do ojczyzny z prostej przyczyny – jeśli przez lata obsesyjnie trzymałabym się myśli pozostania w Hiszpanii, jeśli za żadne skarby nie byłabym w stanie wyobrazić sobie powrotu, w momencie, w którym doszłoby do sytuacji, w której nie miałabym wyboru i musiała spakować manatki, powrót byłby zapewne traumatycznym przeżyciem. Dlatego drzwi z napisem Polska zostawiam zawsze lekko uchylone. Nie oznacza to jednak, że myślę o zakończeniu emigracji, bo temat ten nie zaprząta mi obecnie myśli. W Hiszpanii jestem szczęśliwa. Zbudowałam tutaj swój dom, swoją rodzinę i mimo problemów, które mogą pojawiać się po drodze, czy osobistych, trudnych przeżyć, Hiszpanię nadal kocham.

polacy-w-hiszpanii

TĘSKNIŁAM, JUŻ NIE TĘSKNIĘ

Zdarzyło mi się rozmawiać z ludźmi, którzy po latach wrócili, jak sami mówią: do domu. Po 2, 5, 10, czy 20 latach. Na emigracji nie byli szczęśliwi. Czuli, że czegoś im brakuje. Nie potrafili zaznać spokoju ducha, który odczuwają w Polsce. Ich serce zawsze było rozdarte między dwa miejsca na mapie świata. Tęskniłam. Tak bardzo tęskniłam, że wróciłam. Teraz już nie tęsknię. I ja takie osoby rozumiem. To znaczy, rozumieć z własnej autopsji nie mogę, jednak staram się wczuć w ich doznania. Ja nie tęsknię za Polską. Tęsknię za rodziną, za przyjaciółmi, za wspólnie spędzanym czasem. Tęsknię za rodzinnymi świętami, za spacerami po Warszawie w towarzystwie znajomych, za SMS-em: Będę za 10 minut i za łóżkiem w moim rodzinnym domu. Jest to jednak tęsknota za wspomnieniami. Za czymś, co odeszło niezależnie od mojego miejsca zamieszkania. Oczywiście, że chciałabym mieć wszystkich bliskich na wyciągnięcie ręki i to właśnie tęsknota za nimi to uczucie, które najczęściej uwiera mi na emigracji. Za samym w sobie krajem jednak nie wzdycham.

Spotkałam się także z opinią, że emigrant wrócił, ponieważ towarzyszyło mu ciągłe uczucie pustki, braku i tego, że coś traci. Mnie takie emocje nie dotyczą. Na emigracji niczego nie tracę. No, może jest jedna rzecz, którą mogłabym określić mianem utraty. I znowu się powtórzę: czas z bliskimi. Odkąd jestem mamą, tęsknota się podwoiła, bo tęsknię także jakby za moje dziecko, które z zaszklonymi oczami pyta: Kiedy zobaczę się z moją babcią? Jeśli miałabym się więc uprzeć, powiedziałabym, że sporadyczny kontakt syna z babcią, to ten aspekt, który na emigracji tracę.

TAK, JESTEM ROZDARTA MIĘDZY DWOMA DOMAMI

Owszem, towarzyszy mi pewnego rodzaju rozdarcie pomiędzy dwoma domami i zawsze, gdy wracam z Polski, przez parę dni nie mogę się odnaleźć, jednak doznanie to nie rodzi we mnie długotrwałych wątpliwości, co do słuszności wyjazdu. Jest to uczucie, z którym utożsamia się większość emigrantów. Być może przez chwilę zastanowię się, co by było gdyby, jednak po kilku dniach myśli te znikają przytłoczone rutyną codzienności. Jest także zapewne łatwiej przez wzgląd na miłość, jaką darzę Hiszpanię. Ja zwyczajnie lubię miejsce, w którym mieszkam. Jakże ciężkie musi być życie w kraju, którym się gardzi, którego się nie znosi i nie akceptuje. A takie wypowiedzi emigrantów również już widziałam. Pamiętajmy, że emigracja nie jest dla każdego i nie ma absolutnie nic złego w przyznaniu tego głośno. Można spróbować, zasmakować życia na obczyźnie i może okazać się, że to nie nasza bajka. Zamiast spędzić i w rezultacie zmarnować kilka lat życia na marudzeniu i oczernianiu nacji, z którą dzielimy codzienność, lepiej spakować walizkę i wrócić. Lub szukać dalej lokalizacji, w której odnajdziemy szczęście, skoro Polska również go nam nie daje. Świat jest wielki i miejsca wystarczy dla każdego.

Dlatego, gdy ktoś po raz kolejny zapyta, czy wrócę do Polski, ja znów odpowiem: nie wiem. Na razie nie planuję powrotu, nie jest on moim zamierzeniem. Do Polski mnie nie ciągnie, nie usycham z tęsknoty za ojczyzną. Dobrze mi tu gdzie jestem mimo, że idealnie wcale nie jest. Nie wykluczam życia w Polsce, bo: nigdy nic nie wiadomo. Nie mam jednak również kryształowej kuli, w której mogłabym zobaczyć, gdzie los zaprowadzi mnie za 2, czy 5 lat. Być może nie będzie to Polska, ani nawet Hiszpania. 🙂

Aby być na bieżąco, koniecznie obserwuj fanpage na Facebooku, a po więcej prywaty i zdjęć zajrzyj na Instagram.
Udostępnij