Bardzo zazdroszczę Ci mieszkania w Hiszpanii, kraj przepiękny. Jednak tęskniłabym za Polską,za jesienno-zimowym klimatem… Ciężko byłoby mi się przestawić do życia w tym gooorącym kraju, ale mimo wszystko – masz szczęście! Piękne widoki, słoneczko i uśmiechnięci ludzie <3 http://xnevaeh.blogspot.com/
Czytam z ciekawoscia bo jedli nic się nie zmieni za pare miesięcy zamieszkam w Portugalii… i choć ja uwielbiam w czasie wakacji, troszkę martwi mnie jak to będzie być tam na stałe 😉
Uwielbiam Barcelonę, a spędziłam w niej tylko jeden dzień. A hiszpańskie jedzienie… ah. Churros to moja miłość! A ta popołudniowa siesta rzeczywiście czasem jest upierdliwa. Szczególnie jak się jest turystą i sie o niej zapomina xd
ja z racji tego, że jestem kibicem FCB blisko 20 lat! trochę o tym mieście przeczytałem. Niestety nigdy nie miałem szansy tam być, mimo, że kilka razy było już blisko, ale zawsze coś musiało stanąć na przeszkodzie. Jednak na świecie są tylko dwa kraje, w których mógłbym zamieszkać na stałe. Australia albo Kanada..
A ja mieszkając w Hiszpanii od roku z 2,5 letnim dzieckiem widzę ogromne różnice w wychowaniu. Przede wszystkim luźny stosunek do alkoholu przy dziecku – mamy bar i w sumie nie ma wieczoru, żeby nei siedziała u nas do zamknięcia rodzina z małymi dziećmi, gdzie rodzice popijają gin, a dzieciaki biegają przez nikogo nie pilnowane 😉 Kolejną rzeczą jest przekłuwanie uszu, które u nas w Polsce (jak i w większości miejsc na świecie) jest potępiane u niemowląt i małych dzieci, tu jest na porządku dziennym.
Ogólnie dzieci są mniej pilnowane, mają więcej luzu, na więcej rzeczy przymyka się oko i beztrosko do nich podchodzi. Nie stawia się też tak bardzo na więź matki z dzieckiem jak w Polsce (tu na przykład ten dużo krótszy urlop, gdzie w Polsce przy dobrych wiatrach możesz z dzieckiem siedzieć w domu pierwsze trzy lata – o ile nie zwariujesz 😉 ).
Siesta pd 14.00 do 17.00 to jeszcze nic, kiedy byłam w Grecji siesta trwała od godziny 12.00! xD Tak to można pracować… 😉
Zastanawia mnie jedna rzecz – ilekroć czytam czyjeś spostrzeżenia dotyczące zagranicy, okazuje się, że rdzenni mieszkańcy danego kraju to ludzie usmiechnięci, otwarci, przyjaźni. Skąd się to bierze? Czy to nasza nacja jest tak zamknieta czy może to po prosu obcokrajowiec budzi wśród Hiszpanów/Niemców/Włochów sensację? Jak myślisz?
Hiszpanie są otwarci i przyjaźnie nastawieni z natury i nie chodzi tu tylko o obcokrajowców. Ciężko wytłumaczyć, skąd to się bierze. Pewnie słoneczny klimat ma też coś z tym wspólnego, w końcu nikt z nas nie lubi zimna i deszczu. A kolejną sprawą jest też to, że jednak Polacy są trochę bardziej zamknięci i poważni.
Wcześniej chciałam odwiedzić Hiszpanię. Teraz po przeczytaniu postu jeszcze bardziej ciekawi mnie. Odwdzięczam się za każdy szczery komentarz. Pozdrawiam,annnathalie.blogspot.com
W Polsce zdecydowanie dużo jeszcze jest wpajania bycia 'grzecznym'… W Hiszpanii powiedzą prędzej jaka 'ładna dziewczynka', a w Polsce… 'o jaka grzeczna'… Choć w sumie chyba wolę mieć grzeczne (choć to też temat rzeka co to słowo oznacza) dziecko bo można się tego nauczyć, a to czy ładne czy nie to już kwestia gustu i genów na które nie mamy wpływu. Besos!
W Hiszpanii każde dziecko od małego ma wpajane, ze jest najpiękniejsze , najmądrzejsze i najwspanialsze na świecie . Konfrontacja tego z późniejsza rzeczywistością szkolno – zawodowa nie zawsze okazuje sie fajna . Z kolei nocne zabawy na placach praktycznie niekontrolowane przez nikogo w dużym procencie kończą sie na urgencii – szycie ran głowy to letni standard dyżurów . Dzieci bezkrytycznie chowane sa na tv reklamach : nutella jako panaceum na szkolne kłopoty i syrop , ktory w kilka godzin wyleczy wko . W pięknym parku nad rzeka, gdzie moglyby sie do woli wybiegać bez ryzyka urazu głowy , obserwując ptaki , wiewiórki etc – pusto , za to w barach full . Można by pisać godzinami … W czasie epidemii gruźlicy , ktora mieliśmy ostatnio u 16 latków jedynym zmartwieniem rodziców było czy przy obowiązkowej terapii dzieci bedą mogły pic alkohol itd, itd,itd
Dlatego trzeba znalezc tzw. zloty srodek. Duzo milosci i swobody, ale z jasno postawionymi normami. My tak usilujemy wychowac nasze dzieci (pl-es), bo hiszpanskie w wielu przypadkach uwazam za niewychowane. <a konsekwencje mozna ogladac w programach typu "Hermano mayor". Pozdrawiam!
Temat rzeka!:) Ja tez wychowuje dzieci w Hiszpanii… Staram sie wybierac to con uwazam za sobre z obu modeli, polskiego i hiszpanskiego. Na pewno klimat tez ma duzy wplyw, na przyjade na godziny spania. Trudno zmusic dzieci w lecie do pojscia do lozek kiedy dopiero mozna odetchnac od upalu por 19tej a base y czynne do 22giej, zreszta jest tez jasno do tej godziny… Ale nie przepadam za tym de w szkole nawet w zimie dzieci SA na przerwie wypuszczane bez swetrow, nie mowiac juz o kurtce… Z kolei bardzo lubie to ze dzieci SA mile widziane w kazdej restauracji czy hotelu!
Mieszkam tu od 3 lat i mimo małego bobasa w domu, wciąż mam wrażenie, że jestem na wakacjach 😛 Katalonia to jedno z najurokliwszych miejsc na tej planecie 🙂
Powiem ci że jak czytam ten post to tylko mi się nasuwa jedno stwierdzenie, polska rodzina powinna się uczyć od Hiszpan,z tego co można wyczytać to ten kraj bardzo dba o najmłodszych….. ahhh żeby tak było w Polsce. Super post, tak dalej pisz, chętnie tu będę powracał.
Gdyby tak było u nas… A tutaj wszędzie problemy. Przepuścić kobietę w ciąży w kolejce gdzie wisi karteczka że ciężarne mają pierwszeństwo – wielki problem. A bez ubezpieczenia ani rusz! Szpital, lekarze naliczą takie koszty że okaże się że lepiej było iść ptywatnie. Zdecydowanie Polacy powinni brać przykład z Hiszpanów. Zwłaszcza rząd..
To nie do końca tak, jest jeszcze generacja "ni no" nie pracuje i się nie uczy. Dzieci są za krótko dziećmi, nastolatki są zostawiam samym sobie, pamiętam botellón przed moim domem gdzie 14 latki bawiły się do rana z calimocho winem z coca cola. Dla mnie za dużo wolności.
Tylko, że ten post nie odnosi się do tego, co napisałaś. Zgadzam się, że niektóre dzieci mają za dużo wolności, pisałam nawet o tym w innym poście. Tutaj podałam przykłady aspektów, które w kulturze hiszpańskiej są wg mnie pozytywne.
Ja mieszkam w Madrycie. Tu sklepy są pootwierane. Widać coś się zmienia, albo zależy od rejonu. 3 i 6 trafnie opisane. Mnie osobiście strasznie denerwuje to " wychowywanie dzieci" – rodzice sobie, dzieci sobie. Kilka razy widziałam sytuację, że mama z kimś rozmawia, dziecko chce jej coś powiedziedziec, Wola: mamo, mamo, a mama nic. Nawet jak dziecko ryczy i tarza się po chodniku nie robi to na matce wrażenia. A wystarczyłoby na chwilę przerwać rozmowę i zainteresować się dzieckiem. Dla mnie to nie do pojęcia.
Ja na początku byłam w szoku ( o zgrozo, jak tak można) , że o pierwszej w nocy place zabaw są pełne (czas wakacyjny). Ale później sama się przekonałam, że w "normalnych polskich godzinach" wyjść się nie da 😉 To co piszesz o ocenianiu. najpierw trzeba wejść w czyjąś sytuację, a później spróbować zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej.
Z większością tekstu się zgadzam, jak i z komentujacymi. Zastanawia mnie tylko ten stres szkolny polskich dzieci. Jaki stres????? Uważam, że szacunek się należy osobom starszym, bez względu czy to nauczyciel, czy sąsiadka, czy ciocia. Może i urocze jak trzylatek zwraca się to nowo spotkanej osoby na "ty", ale nastolatek? Ze wstydu bym się spaliła. Wychowujmy nasze dzieci w Hiszpanii, róbmy wszystko żeby nie czuły się gorsze od dzieci hiszpańskich, ale wpajajmy im zasady dobrego wychowania. Nic im od tego nie ubędzie.
Oczywiście zgadzam się, że dorosłym należy się szacunek i nie to miałam na myśli mówiąc stres. W Polsce wielu nauczycieli wciąż jeszcze budzi postrach. A jest różnica między autorytetem, a odczuwaniem strachu. Luźniejsze podejście nauczycieli sprawia, że dzieci "nie boją" się chodzić do szkoły. Ja sama będąc jeszcze uczennicą pamiętam kilku nauczycieli, którzy budzili strach, a ich lekcje były dla mnie stresujące. To miałam na myśli. Można mieć autorytet, szacunek i "luz".
Odniosłam się do tego zdania:"Ktoś może powiedzieć, że powoduje to zacieranie się relacji i autorytetów, z drugiej jednak strony eliminuje szkolny stres." Tak to zrozumiałam, jak napisałam.
Nie miałam na pewno na myśli braku szacunku, nic z tych rzeczy. Najwidoczniej nie do końca się zrozumiałyśmy 🙂 Sama wciąż zwracam się tu do starszych/obcych osób na "Pan/Pani".
Od bardzo dawna jestem zakochana w Hiszpanii. Moim marzeniem jest, aby zwiedzić ten kraj, może nawet w nim zamieszkać.. Bardzo ciekawy post, miło się czyta. La-karolla.blogspot.com
Hiszpania jest długa i szeroka. Połowa z tych rzeczy wogóle nuw zgadza się z rzeczywistością. Godziny obiadowe w restauracji również są inne,w Madrycie możesz dostać obiad aż do 16;30 – 17. Sklepy w czasie siesty są pootwierane (wolę w tym czasie chodzić na zakupy 😉 Hiszpanie lubią się stresować,i widać to codziennie na ulicy,w metrze….. Ciągle wszystko na ostatnią chwilę i szybko. Z 3 i 4 zgadzam się
Bardzo ciekawy post. Mnie osobiście zaskakuje i drażni uciekanie od nauki angielskiego. Sam bylem zaskoczony jak ciężko tam się porozumieć w tym najbardziej międzynarodowym języku. Nawet w Paryżu młodzi na ulicach chetnie ci pomoga wlasnie w tym języku.
Hiszpanie nie mówią po angielsku, ale Francuzi wciąż jeszcze stoją wyżej w rankingu. Miałeś szczęście (tutaj też znajdziesz wielu, którzy po ang.mówią, sam poznałeś takie osoby), bo we Francji po angielsku nie mówi prawie nikt.
Według mnie kolor skóry, rasa, religia i narodowość nie powinny mieć wpływu na miłość i relacje ludzi. To z kim się wiążemy zależy tylko od nas samych.
Pozdrawiam. Paula z bloga youngbabymumie.blogspot.com
Haha usmialam sie czytajac, naprawde. Czuje sie tak jakbym czytala dokladnie o moim zwiazku z Hiszpanem 🙂 pozdrawiam i zycze duzo cierpliwosci,mi chyba tego najczesciej brakuje 🙂
Cierpliwość i kompromis to przepis na udany związek w większości konfiguracji. Kwestia pochodzenia różnic na pewno ma znaczenie ale zawsze trzeba je rozpracować i przegadać jak sama piszesz. Obserwowałam andaluzyjskie małżeństwa i wiem, ze nie chciałabym być zona tudzież partnerka standardowego południowego Hiszpana.
Zupelnie jak moj zwiazek! 🙂 polka z pol hispzanem pol brytyjczykiem:) poznali sie w Anglii i podrozujemy troszke 🙂 zapraszam tez do mnie na bloga ! patventure.blogspot.com
Bzdura tutaj nie chodzi o to czy Hiszpan,czy Francuz,czy Polak…. Tutaj chodzi o człowieka i jego zasady. Kompromis w każdym związku jest ważny i nie zależy to od kraju pochodzenia twojego partnera. Jestem żobą Hiszpana od 10 lat, byłam w długich związkach z Polakiem,Niemcem ale i również andaluzyjczykiem 😉 i nie widzę żadnej różnicy! Nasz związek z drugim człowiekiem zależy tylko i wyłącznie od nas samych nie od koloru skóry, pochodzenia czy innych kultur 😉
Musiałaś trafić na dziwnie podobnych ludzi, skoro cztery nacje i nie widziałaś żadnej różnicy. Zależy w pewnym stopniu od człowieka, ale na kształtowanie się naszego charakteru ma wpływ kultura, w której się wychowujemy i jest to niezaprzeczalny fakt. P. S. Godziny posiłków, zmiany nazwiska itd.nie są bzdurą, to są czyste fakty, które różnią nasze kraje 🙂
Ja jestem żona marokańczyka. ZApewne dotyczy nas w wiele podobnych różnic mniejszych jak i większych wynikających tradycji i kultury Ale najważniejsze jest ogólnie podejście do.życia A te właśnie zależy od.człowieka i jego osobowości
Ja tak samo, jestem żoną andaluzyjczyka i nie narzekam. A z ciekawości, co jest takiego w Andaluzyjskich małżeństwach że nie chciałabyś? Pytam naprawdę z czystej babskie ciekawości 😉
To mój katalonczyk bardzo sobie akurat chwali polskie godziny jedzenia, zawsze wszystkim opowiada o której i jakie je kolacje i jak cudownie to wpływa na jego figurę ;P Poza tym jakichś większych różnic nie widzę, czerpiemy z obydwu kultur co nam pasuje, czyli faktycznie, taki kompromis. Mamy dwoje dzieci, trzecie w drodze, więc mix się zdecydowanie sprawdza 😀
Trafny artykul. Moj zwiazek z katalonczykiem trwa juz 8 lat i dwoje dzieci 🙂 I fakt, na poczatku troche nas kosztowalo dotarcie sie. Ale dopiero z nim czuje, ze znalazlam "mi media naranja" i dopiero z nim rozumiem sie vez slow i mamy identyczne poglady na rozne zyciowe sprawy. Z polakami jakos sie nie dogadywalam… Dlatego uwazam, ze taki mix jest godny polecenia ;))
Jak wcześniej napisałam, tu nie chodzi o to skąd twój partner pochodzi. Tu chodzi o to jakim jest członkiem. Jeżeli będziemy się trzymać starych polskich stereotypów nigdy tego nie zrozumiemy 😉 zawsze jadłam kolację po 21 nawet mieszkając w Pl ze względu na moje godziny pracy, nazwisko?? Hhhh posiadam dużo koleżanek w pl i one polślubie nie zmieniały swojego nazwiska wręcz przeciwnie dodawaly nazwisko męża do swojego 😉 taki nowy trend. Co do posiłków ani w Andaluzji ani w centrum kraju nie zauważyłam żeby Hiszpanie wciagali na kolację frytki…..wręcz przeciwnie są to posiłki lekko strawne typu sałatki,ryby, owoce… Jest to uwarunkowane klimatem. Nikt o zdrowych zmysłach nie ;wciągnie; chuleton przy 30 stopniach! U nas obchodzi się świeta Bożego Narodzenia po polsku z hiszpańskim akcentem. Mój mąż uwielbia kuchnię polską a jak spędzamy wakacje w pl zawsze jemy poza domem i nigdy nie spotkałam się z tym żebym o 21-22 nie mogła zjeść kolacji w żadnej restauracji pomimo tego że moje miasto jest mniejsze niż Warszawa
Nie zgodzę się. Na to jacy jesteśmy, tak pisałam wcześniej, ma duży wpływ kultura, w której się wychowujemy i społeczeństwo. Naturalnym jest, że różne nacje różnią się od siebie i istnieją różnice kulturowe. Oczywiście od każdej reguły istnieje wyjątek. 1. W moim domu kolację jadło się między 19 a 20. 2. JA chcę zmienić nazwisko, powtarzam JA, a dla mojego partnera było to zaskoczeniem, bo w Hiszpanii nie ma takiego zwyczaju (nigdy się on z tym nie spotkał). 3. Mój partner lubi na kolację zjeść mięso. Jedząc z jego znajomymi baaardzo rzadko zauważyłam, żeby na drugie danie zamawiał ktoś sałatkę. 4. Święta to indywidualna sprawa każdego. Wspomniałam jedynie, że tradycje są inne. 5. Mój partner kilka razy spotkał się z tym, że w Warszawie po 22 nie serwowali ciepłych dań i zrezygnował z poszukiwań. Myślę jednak, że nie do końca zrozumiałaś post. Ja nie pytam w nim, czy ktoś się zgadza, że wymienione przeze mnie aspekty są prawdziwe, ponieważ są – W MOIM ZWIĄZKU. Opisałam jak kilka różnic wpływa na NASZE życie. Nie każdy musi się z tym utożsamiać. Stąd pytanie na koniec postu, czy na związki innych różnice kulturowe mają jakiś wpływ. I przepraszam, ale nie możesz wmówić mi, że człowiek z każdego kraju jest taki sam, tak samo wychowany, ma takie same tradycje i zwyczaje czy tę samą kulturę. A jakakolwiek książą z zakresu psychologii powie Ci o tym, że kultura, w której się wychowujemy, ma wpływ na kształtowanie się naszego charakteru.
Witam Wszystkie Panie!!! Ja jestem po ślubie z Hiszpanem 25 lat i jak wszystkie małżeństwa bywało gorzej bywało lepiej ale po tylu latach doszłam do wniosku że nie mogłam trafić lepiej…..Co do wszystkich różnic kulturowych nawyków i przyzwczajeñ wszystkiego się dociera z czasem….. Ja zawsze jem obiad koło 13 a kolację koło 19 i nikomu to nie przeszkadza.. Mam moje nazwisko narodowość poslska i tak zostanie,moje córki mówią po polsku latają co parę miesięcy do Babci i wszystkgo jest ok….A więc zależy od ciebie jak sobie zorganizujesz życie…. Pozdrawiam gorąco
Hej 🙂 znalazłam Twój blog i postanowiłam go przeczytać, bo również Barcelona to moje największe marzenie. I właśnie teraz jestem niedaleko niej, dokładniej w Mataró. Chciałabym poznać jakieś młode osoby mieszkające tam, żeby uczyć się hiszpańskiego. Będę tutaj do maja, więc jakbyś znała kogoś takiego, możesz dać znać. Z góry dziękuję Ci bardzo 🙂
Ja też wyszłam za Hiszpana i spotykam się z podobnymi różnicami kulturowymi. Myślę, że czasem to są właśnie błachostki, a czasem są one takim pryzmatem przez który widać głębiej ukryte wartości. Dam przykład Świąt i Wigilii. W rodzinie mojego męża kilka razy padło pytanie 'to co w tym roku robimy na kolację wiligiljną'? U nich to kolejna 'fiesta', nie różniąca się zbyt wiele od jakichś urodzin, chrzcin czy innej okazji. Wspólny posiłek, wino, itp. A dla mnie Wigilia to niepowtarzalny dzień w roku. No przecież nikt by nie pomyślał żeby zaserwować kutię na urodziny w lipcu co nie? Może rzeczywiście my Polacy czasem jesteśmy tacy bardzo przywiązani do zasad… a u nich jest relaks i spoko, będzie zabawa, będzie ok. Nawet jak zrobimy na Wigilię 'tortilla de patatas' bo nic innego nam się nie chciało 🙂
Cześć dziewczyny. Przyjechałam ostatnio do Portugalii z dziećmi. Zastanawiam się nad zbudowanie tu sobie nowego życia. Ostatnio usłyszałam ze o ile można szybko wyjść za Portugalczyk to tak samo szybko Portugalczyk może się z tobą rozwieść. Ze ogólnie nie przywiązuje on takiej wagi do małżeństwa bo zawsze przecież można się rozwieść. Trochę to mnie zbiło z tropu bo chyba najbardziej potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Czytając jednak wasza komentarze mam nadzieje ze może jednak tak źle nie jest. Pozdrowienia
Wiesz, o Hiszpanach też mówi się podobnie – zdradzają, nie szanują małżeństwa itp. A wiesz, kto najczęściej tak mówi? Ci, którzy nie mają z nimi nawet styczności. Gdybyśmy miały przejmować się każdym stereotypem, to byśmy były same do końca życia 😀 Polak też może Cię zdradzić i łatwo się rozwieść. Nie patrz na narodowość, a na człowieka.
Świetny post! U mnie jest jeszcze bardziej egzotycznie, bowiem mój partner jest Nigeryjczykiem, a poznaliśmy się w UK. Różnice kulturowe są i to spore. Choćby taka błahostka, jak płacenie np. w sklepie. Początkowo dla mnie kosmos- gdziekolwiek razem nie poszliśmy, nie mogłam za nic zapłacić. I nie miało znaczenia, czy było to wyjście do restauracji, do baru na drinka, czy zakupy w Tesco, za nic nie płaciłam. Dla nich jest to normalna sprawa- to mężczyzna jest odpowiedzialny za kobietę i rodzinę, a sytuacja w której kobieta chce zapłacić rachunek jest dla niego bardzo niekomfortowa. Święta wyglądają u nas dosyć specyficznie, bo z racji tego, że mieszkamy w Anglii Boże Narodzenie obchodziliśmy w prawie angielskim stylu, czyli tradycyjny roast, hats&crackers, etc., ale każde z nas uparcie chciało dodać coś od siebie, tak więc przygotowaliśmy również polsko-nigeryjską Wigilię. Kolejną sporą różnicą jest jedzenie. I tak jak ja nigeryjskiego jedzenia raczej nie zjem, bo jest dla mnie zbyt pikantne, tak mój facet lubi to co gotuję, z tym że ukradkiem je doprawia chilli 😉 a ja udaję, że tego nie widzę. Śluby, rocznice, komunie, chrzty i tym podobne uroczystości to zupełnie inna bajka. Nie do końca wiem, czym kierują się w ustalaniu liczby gości, ale generalnie poza rodziną zapraszają przyjaciół, znajomych, itp. Normalnym jest np. zaproszenie kogoś dzień wcześniej, albo sytuacja w której daleki kuzyn bez słowa przyprowadzi dziewczynę 😉 Chyba po prostu wszystko jest na większym luzie, a im więcej gości tym lepsza zabawa!
Zgadzam się w 100%. Różnice kulturowe to jedna sprawa i z czasem niektóre się zacierają, a niektóre pozostają. Mój mąż i ja również jemy "dwie" kolacje, bo żadne z nas nie chce rezygnować ze swoim przyzwyczajeń i nie ma z tym żadnego problemu. A co do tego, że ktoś jest jakiś, bo jest z danego kraju – nie, to tylko stereotypy. Ja uważam, że najważniejsze jest to, jaki jest dany człowiek, a tak na marginesie to międzynarodowe związki bardzo wzbogacają, bo zawsze uczymy się czegoś nie tylko o tej drugiej stronie, ale i o sobie. Pozdrawiam 🙂
Również mieszkam w Hiszpanii. W tym kraju mieszkam już 11 lat i przez 9 lat bylem w związku z Hiszpanka przez 9 lat. Różnice owszem są, ale przede wszystkim wynikające z tego kto w jakim środowisku dorastał, nie tyle chodzi mu tutaj o kulturę, co raczej np. czy kogoś wychowała samotna matka, czy ktoś dorastał w pełnej rodzinie. Czy ktoś musiał pracować od małego a komuś wszystko było podane na tacy.
Ciekawe czy z tym luzem i bezstresowością jest tak jak z osławionym dolce vita we Włoszech? Większość emigrantów przyznaje, że im dłużej tam mieszka tym bardziej widzi, że jest to pewien mit i narzekających, zestresowanych Włochów widzi częściej niż możnaby przypuszczać! oby w Barcelonie było inaczej 🙂
Ciężko jest znaleźć dobrze dopasowaną parę nawet pochodząca z jednego kraju. zawsze trzeba iść na kompromisy i docierać się powoli. Tym bardziej podziwiam, że udało się wam stworzyć udany związek mimo tak wielu różnic. pewnie to kwestia charakteru, chyba jednak nie każdej parze by to wyszło. No i miłość przede wszystkim 🙂
Mądre przysłowia. Chyba El niño regalado siempre está enojado podoba mi się najbardziej. Ale wszystkie z tych wymienionych przez Ciebie są naprawdę trafne.
Mam trochę inne spojrzenie na to miejsce. 🙂 Nie miałam problem z dogadaniem się na ulicy. Natomiast tłumy tylko w centrum turystycznym. Cała reszta nie stanowiła problemu 🙂
To prawda, ma to też duży wpływ na to, jakimi osobami jesteśmy, aczkolwiek kultura, w której dorastamy, a co za tym idzie kraj, również ma na to wpływ.
To musiałaś dobrze trafić 🙂 Hiszpanie bardzo słabo mówią po angielsku i niestety potwierdzają to wszelkie statystki. Tłumy tak – tylko w miejscach turystycznych, tak jak wspomniałam we wpisie. A cała reszta dla mnie też nie stanowi żadnego problemu i nie taki był cel postu 🙂 Nie określiłam tych aspektów, jako problem, a raczej jako ciekawostki i różnice.
To faktycznie duże różnice. Mają one na pewno większy wpływ na codzienne życie, niż te, które opisałam ja. Ale jak widać w prawdziwej miłości wszystko jest możliwe 🙂
Niestety to nie jest żaden stereotyp. Kultura i społeczeństwo, w którym się wychowujemy ma duży wpływ na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Na nasz charakter ma wpływ wiele czynników i właśnie kultura jest jednym z nich. Nie zawsze muszą to być drastyczne różnice, ale jednak same stereotypy nie biorą się znikąd 🙂 Pozdrawiam!
Myślę, że każdy ojciec sam decyduje, czy chce być tatą od święta, czy też na pełny etat��ja mam to szczęście, ze mój mąż jest zakochany w naszej córci i poświęca jej każdą wolną chwilę. Jest tatą, który bez wątpienia jest OBECNY��
"Na szczęście wizja pasywnego ojca […] została ona zastąpiona przez ojca opiekuńczego, kochającego i tolerancyjnego" – właśnie taki jest mój mąż 🙂 Za miesiąc spodziewamy się dzidziusia i myślę, że będzie tatą na medal.
A powiedz proszę, ile czasu hiszpańscy rodzice poświęcają swoim dzieciom biorąc pod uwagę długi dzień pracy? Mieszkałam 6 lat w Portugalii i tam Portugalczycy sami mówią, ze dzieci widzą tylko nocą. Sama uwielbiałam Portugalię poki mój synek nie osiągną tam wieku szkolnego. Długie godziny pracy i szkoły nie pozostawiały wiele czasu na bycie razem. A jak jest w Barcelenie?
Super, że wizja tacierzyństwa się zmienia w wielu krajach. Tu CIę zaskoczę, bo ponad 30 lat temu mój teść zajmował się dziećmi w domu, a teściowa pracowała – było to podyktowane tym, że miała lepiej płatną pracę i bardziej im się finansowo to opłacało. Podoba mi się, że Dzień Ojca przypada w dzień św. Józefa – dobre nawiązanie, ciekawe czy 23 czerca tez jest nieprzypadkową datą ?
Myślę, że podobnie zmienia się ten model nie tylko w Hiszpanii, aczkolwiek może te zmiany nie wyglądają w Polsce aż tak drastycznie, jak te co opisujesz. Ale dobrze, że to się zmienia. Że obecnie ojciec jest też tatą 🙂
Wiesz, to naprawdę zależy od pracy. Nie ma reguły. Znam rodziców, którzy pracę kończą już o 17, więc mają całe późne popołudnie i wieczór dla dzieci, znam i takich, którzy widzą dziecko pół godziny dziennie przed pójściem spać. Prace biurowe pozwalają spędzić z rodziną cały weekend, bo wtedy jest wolne. Ciężko naprawdę wrzucić wszystkich do jednego worka.
Hiszpanie są wyjątkowo pozytywnie i przyjacielsko nastawieni. Jeśli ktoś wybiera się pierwszy raz to pewnie zdziwi się gdy spacerując po hiszpańskich uliczkach zatrzyma go Hiszpan i zapyta jak mija dzień 🙂
Oprócz Pals miałam okazję zwiedzić wszystkie opisywane miasteczka. Mają wiele uroku i warto się tam wybrać, zwłaszcza Besalu i Castellfollit. Wg mnie w tekście przydałaby się też rekomendacja dotyczącej ogólnie rejonu Garrotxa i kuchni "wulkanicznej". Ale ogólnie bardzo ciekawy i przydatny wpis!
Hiszpania jest wciąż moim niespełnionym marzeniem. Zakochałam się w niej po uszy czytając książki Zafona, a także innych, hiszpańskich pisarzy. Marzy mi się także przejście szlaku Jakubowego, co mam nadzieję też kiedyś uczynić. Część z wymienionych przez Ciebie miejsc w Katalonii nie znałam, ale zapisuję je sobie, jako godne uwagi, podczas mojej wizyty w tym regionie. Oj mój apetyt na Hiszpanię jeszcze mocniej wzrósł!
U nas nie ma innego wyjącia tatuś ojego synka był z nami zawsze, odkąd Jasiek zamieszkał brzuszek. I bardzo dzielnie pomagał, do dzis do nich należą kąpiele
Cieszę się, że zmienia się podejście tatusiów do ich nowej roli. 🙂 Mój mąż co prawda na urlop tacierzyński raczej by się nie zdecydował ale zdecydowanie poczuwa się do pomocy przy opiece nad dziećmi i bierze udział w ich wychowaniu. 🙂
Fajny post. Ja mam to szczęście że mój mąż jest wspaniałym ojcem.Synek go uwielbia. Świetnie się razem bawią.Gdy tylko tata wraca z pracy, mama idzie w odstawce. I tylko tata i tata. Chodzi za nim wszedzie. Uwiwlbiam patrzeć na moich chłopaków 😉
Dobrze, że zapatrywanie na na zaangażowanie ojców w życie rodzinne się zmienia. Mój mąż mimo, że dużo pracuje zawsze przed zaśnięciem czyta córeczce bajki lub bawi się z Nią. Nie chce przeoczyć tego magicznego okresu i chce chłonąć każdy moment kiedy są razem 🙂
U nas tata uczestniczy w życiu dziecka 🙂 A swoją drogą bardzo ciekawe, że opisujesz jak to wygląda w innym kraju, bardzo lubię takie wpisy. Zawsze można dowiedzieć się czegoś ciekawego 🙂
Generalnie tylko od ludzi będących w takim multi kulti związku zależy, czy będą w stanie pokonać dzielące ich różnice. Na szczęście między nami a Hiszpanami nie ma jakiś gigantycznych różnic, nie do przeskoczenia, o czym sama piszesz. Czasami dochodzi do zabawnych sytuacji, czasami do kłótni, ale jak ludzie się kochają, to potrafią to przejść i iść dalej.
Cóż język hiszpański jest najpopularniejszym językiem na świecie, więc Hiszpanie wychodzą z założenia, że inni znają ich język przez to nie przykładają się do nauki angielskiego
Przepiękne zdjęcia – każde właściwie nadaje się na tapetę na pulpit. Kiedy człowiek siedzi uziemiony, dobrze, gdy może pojechać dzięki takiej wirtualnej wyprawie z Tobą. 🙂 Pozdrawiam!
Moim marzeniem jest pojechać w tym roku do Barcelony. Patrząc na Twoje zdjęcia, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że trzeba je zrealizować jak najszybciej. 🙂 Są piękne, masz talent do fotografii. 🙂
Jak pięknie! Patrząc na te zdjęcia zatęskniłam za latem i piękną pogodą. Jakby nie budowa domu na głowie i związane z tym wydatki, to bym się wybrała w jakieś przyjemne miejsce 😉
Na szczęście obraz ojca obecnie się zmienia. Teraz ojcowie co raz więcej angażują się w opiekę nad dzieckiem. Myślę że to sam tata decyduje jakim chce być ojcem.
Byliśmy kolejny raz w tegoroczne ferie zimowe. Zajrzeliśmy do Barcelony tylko na jeden dzień (wiadomo Sagrada Familia ;)). Dzięki za podpowiedzi. Bardzo lubimy włóczyć się po mniej uczęszczanych turystycznie lokalizacjach 😉
Zgadzam się, ze rola ojca zmieniła się diametralnie. Znam takich tatusiów którzy wręcz przesadzają z "tatusiowaniem". Fajnie, że nastały takie czasy, kiedy kobiety mogą liczyć na tę druga połówkę, bardziej niż kiedyś.
Uwielbiam takie miejsca nieco na uboczu głównych szlaków turystycznych. Zdjęcie nr 2 z Cadaques- wypisz, wymaluj Santorini 🙂 Muzeum Archeologii Podwodnej w Pals- byłaś, polecasz?
Podróż do Hiszpanii jest chyba moim najstarszym marzeniem. Jak na razie nie udało mi się go jeszcze spełnić. Jestem jednak pewna, że odwiedzę kiedyś odwiedzę Kraj Basków 🙂
Uwielbiam przysłowia. Sama na blogu cytowałam i starałam się wyjaśnić wiele japońskich i chińskich przysłów. To zaskakujące, jak wiele z nich (zresztą podobnie jak te hiszpańskie) pomimo tego, że dotyczą ludzi żyjących w innych kulturach, są aktualne i u nas, i do tego po latach… Pozdrawiam!
Wspaniałe widoki. No właśnie w Katalonii znam tylko Barcelonę (i lotnisko w Gironie), chociaż po zachodniej Hiszpanii włóczyliśmy się całkiem sporo i tamte rejony mamy całkiem dobrze rozpoznane. Natomiast chętnie odwiedzę kiedyś Castellfullit de la Roca. Dzięki za inspirację.
Bardzo przydatne porady dla osób, które lubią wyjeżdżać za granicę. My na razie jesteśmy na etapie Polski, tzn. gór, bo po prostu lubimy, ale kiedyś na pewno się wybierzemy gdzieś, gdzie pogoda zawsze dopisuje, bo moja córka marzy o locie samolotem.
Podobnie zmienia się obraz w Polsce w pl, choć koleżanki z pracy o 20 lat starsze czasem patrzą na mnie jak na wygodną i leniwą mamuśkę, gdy mówię, że miałam wolny wieczór, bo mąż przejął obowiązki albo że idzie z dzieckiem na plac zabaw czy cokolwiek zrobi w domu lub w kuchni czy z dzieckiem. Trochę to wkurzające!
Dzięki za porady! Barcelona mi się marzyła jak jeszcze naszej Heli nie było na świecie. Teraz jest malutka i chyba długo nigdzie nie pojedziemy- nasza córa jest wymagającym maluchem i wyjazd weekendowy do babci, która mieszka dwie godziny drogi od nas wykańcza nas maksymalnie. Czekamy na lepsze czasy.. Pozdrawiam, Magda z sasanki.wordpress.com
To prawda, hiszpańskie słońce bywa bardzo zdradliwe. Mimo smarowania kremem i mi, i mojej 10-letniej siostrzenicy schodziła skóra. A wydawało się, że jesteśmy dobrze zabezpieczeni przed szkodliwymi promieniami. Przydatny wpis, szczególnie, gdy ktoś po raz pierwszy wyrusza w podróż z dzieckiem. Pozdrawiam! Karolina
Przydatne, konkretnie podane rady 🙂 Co do wody- sama jako dziecko przekonałam się jak zdadliwe może być morze- jest ok a potem nagle nie wiesz kiedy nie dotykasz stopami gruntu.
Dzięki za porady! Moje dziecko od małego zahartowane w podróżach z nami. W tamtym roku przejechaliśmy z nią ponad 2000 km po Włoszech i …odwiedziła z nami też kilka szczytów, w tym 3000-tysięcznik w wieku dwóch lat 🙂 W tym roku wybieramy się właśnie do Hiszpanii 🙂
Marzę o wycieczce do Barcelony z rodzinką. Twoje rady są super przydatne i na pewno skorzystam z nich w przyszłości, kiedy urodzi się i trochę podrośnie nasza druga córka 🙂
No właśnie tak ostatnio kombinuję. Wlochy znam już super dobrze, czas pomyśleć nad Hiszpanią. Zwłaszcza, że mam świadomośc, że jest super pasjonująca (i tańsza)
My planujemy pojechać do Barcelony w podróż poślubną, taki plan mamy już od dawna, tylko do ślubu nam się ciągle nie zbiera. I zastanawiamy się, czy jechać we dwójkę i zostawić córcię u dziadków, czy jechać razem z nią… Z jednej strony chcieliśmy mieć taki romantyczny wypad we dwoje, ale boję się, że się zatęsknię i zamartwię i nie będę się cieszyć z wyjazdu. Tak czy inaczej musimy czekać, aż córka będzie na tyle duża byśmy mogli ją zostawić, albo z nią pojechać 😛
Barcelona na podróż poślubną to świetny wybór! Ja podpowiadałabym, aby był to romantyczny wypad we dwoje, ale sama będąc mamą wiem, że prawdopodobne jest, że już po jednej nocy zatęsknisz za córcią 😀 Musisz sama czuć, czy jesteś gotowa 🙂
Byłam w Barcelonie już da razy. jest piękna, ale wtedy jeszcze bez dzieci. I rzeczywiście najbardziej chyba byłabym przerażona tymi tłumami i moimi brykającymi pociechami.
Ale trafiłam! W Barcelonie byłam z mężem w podróży poślubnej. Teraz zbliża się nasza czwarta rocznica ślubu i wpadłam na pomysł by tym razem polecieć tam już we trójkę. Dzięki za podpowiedzi, z dzieckiem to zupełnie inna wyprawa.
Myślę, ze te porady sprawdzą się nie tylko w Barcelonie, ale również w wielu innych miejscach na świecie. My akurat w tym roku wybieramy się do Chorwacji – i bardzo chętnie z niektórych sugestii skorzystam, a po powrocie pewnie też stworzę u siebie tego typu poradnik, dostosowany typowo do chorwackich realiów 🙂
Doskonałe porady dla podróżujących. Pamiętam, jak z moim 3-letnim synem pojechałam do Tunezji, a on nie chciał tam jeść praktycznie nic! Ratowała nas jedyna w okolicy pizzeria. 😉
Bardoz dobrze, że takie zmiany zachodzą nie tylko w hiszpańskim, ale w i polskim społeczeństwie. Moim zdaniem każdy tato – nawet pomimo pracy zawodowej – powinien być jak najbardziej zaangażowany i aktywnie uczestniczyć w życiu swojego dziecka. Ale wiele też zależy od nas – kobiet – bo jeśli pozwolimy mężczyźnie na bycie jedynie tym "polującym na mamuty" to same sobie jesteśmy w pewnym sensie winne, że potem w niczym nas nie wspiera i że okazuje się tylko tatusiem "od święta".
Piękne zdjęcia! Będąc w podróży po Hiszpanii dwa lata temu zwiedziliśmy większość z tych miejsc….a ominęliśmy Barcelonę. W tym roku nadrabiamy zaległości 😉
Język hiszpański jest bardzo piękny. A przysłowia, o ktòrych wspomniałaś mają w sobie wiele mądrości, choć ich tłumaczenia na język polski brzmią może troche prozaicznie. Bardzo ciekawy tekst. Będe wracac. 🙂 Pozdrawiam Konceptualnik
Świetne! Zwłaszcza 5 – przydałoby się takie u nas 🙂 Jeśli chodzi o 7, to nie do końca jestem przekonana o jego trafności 🙂 Natomiast 1,2,9 i 10 – swoją treścią niekoniecznie wyjaśniają o co chodzi – dlatego czułam się zaskoczona przy interpretacji 🙂
Zgadzam się ze wszystkim. Byłam w Hiszpanii wiele razy, w lecie jest naprawdę goraco, a dno faktycznie potrafi byc plytkie po czym nagle się załamywać. Pozdrawiam, K! 🙂
Mieszkałam kiedyś w Barcelonie, i właśnie zastanawiam się nad wakacjami tam, tylko że we wrześniu, bo powinno być wtedy trochę chłodniej, noi mniej turystów
Wrzesień to wciąż jeszcze sezon w Barcelonie i pewnie dużo ludzi idzie Twoim tokiem myślenia 😀 Faktycznie jest odrobinę mniej turystów, ale jednak nadal oni są 😀
Nigdy nie potrafiłam uczyć się języków obcych. To była moja zmora w szkole, a w pracy na szczęście ich nie potrzebuję. Fajnie, że rozmawiasz z dzieckiem po Polsku. Znam sytuację, w której to dziewczynka nie chciała mówić po Polsku i rodzice starali się ją nakłonić, bo w Polsce została duża część rodziny, z którą mała potem nie mogłaby się porozumieć.
mi bylo sie ciezko przestawic na poczatku na to, ze mam mowic tylko po hiszpansku. teraz to juz nawet mysle w tym jezyku i jest mi ciezko mowic po polsku, bo tu nie mam duzo znajomych polakow. nawet widze, ze gramatycznie robie duzo bledow, bo ukladam zdania po hiszpansku. do corki mowie po polsku jak jestesmy same, bo jak jestesmy wsrod rodziny jej taty lub na placu zabaw z innymi dziecmi i ich rodzicami to chce, zeby wszyscy wiedzieli, co do niej mowie.
Heh… zazdroszczę Ci tej umiejętności. Ja jako nie mam głowy do języków. Poza tym, jak już się wyjedzie, to MUSISZ jakoś się ogarnąć językowo. A tu w Polsce, jeśli nie masz pracy albo towarzystwa obcojęzycznego, to raczej trudno. Wiesz, chodzi mi o takie codzienne funkcjonowanie w innym języku. Btw, fajny wpis 🙂
Nigdy nie zrozumię ludzi którzy po 2-5 latach chcą być jak Hiszpanie,myśleć jak Hiszpanie i żyć jak Hiszpanie. Zapominają swój ojczysty język na korzyść drugiego języka. Znam ludzi którzy tutaj mieszkają od 40 lat są bardzo dobrze wykształceni,tutaj się wychowali, uczyli i nie zapomnieli skąd się wywodzą. Nigdy nie słyszałam ;musze myśleć jak Hiszpanie bo tu mieszkam….to tylko i wyłącznie zależy od nas czy chcemy czy nie zapomnieć o naszych korzeniac,, tradycjach i języku. Nie ma nic wspólnego z tym kraj w którym mieszkamy….. To jakie życie będziemy mieli po hiszpańsku czy po polsku tylko i wyłącznie zależy od nas nie od kraju w którym mieszkamy;)
Wiadomo, że planując wakacje z dzieckiem musimy uwzględnić wiele czynników, jednak jakże przyjemne jest to wyzwanie, odpowiednie przygotowanie zapewnia lepsze samopoczucie podczas wyjazdu i wspaniałe wspomnienia z wakacji. 🙂
Nigdy nie potrafiłam uczyć się języków obcych. To była moja zmora w szkole, w pracy w hotelu,na szczęście większość gości mówiła po angielsku, więc już jakie zwroty miałam opanowane, ale głębsze konwersacje zawsze sprawiały mi trudność. Podziwiam za umiejętność nauki jeżyka na różnych poziomach, przyswojenie tamtejszej kultury, a wychowanie dziecka to już wyższy level.
Też nie rozumiem ludzi, którzy wyjeżdżają za granicę i w ogóle nie uczą dzieci języka polskiego. Szczególnie, gdy obydwoje są Polakami, a w ojczyźnie mają rodzinę, z którą utrzymują kontakt. Trochę to przykre, że między wnukami a dziadkami powstaje bariera i nie potrafią się porozumieć.
Podziwiam odwagę! Zdecydowałaś się na życiową rewolucję, ale z tego, co widzę, wychodzi Ci to zdecydowanie na dobre 😉 Fajnie, że uczysz Alexa polskiego – to ważne, żeby znał korzenie kulturowe obydwu rodziców.
Ja na codzień funkcjonuję niejako w dwujęzycznym świecie (polsko-angielskim) i to mi nie przeszkadza, ale jak kocham angielski i daje mi radość używanie go. Ale Twój wpis zachęcił mnie do powrotu do nauki hiszpańskiego 🙂 http://www.mojaszkolaangielskiego.wordpress.com
A czy ja w ktorymś momencie napisałam, że chcę być jak Hiszpanie i zapominam o Polsce? W moim przypadku owszem, wyjazd do Hiszpanii wiąże się z celebrowaniem tradycji, zwyczajów, językiem z prostego powodu. Mój partner to Hiszpan i nie mogę nakazać mu zrezygnować z "hiszpańskości". Uzupełniamy się wzajemnie. I nie zgadzam się z ostatnim zdaniem. Ciężko mieć życie po polsku, kiedy wychodząc na ulicę musisz porozumiewać się w innym języku 🙂 A w moim wpisie miałam tylko i wyłącznie to na myśli. Nie chodzi mi o żadne zatracanie polskości, nie szukaj proszę podtekstów tam gdzie ich nie ma. Post jest o języku hiszpańskim i o tym jak zmieniło się moje życie, od kiedy muszę robić właściwie wszystko właśnie w tym języku. P. S. Mieszkając w obcym kraju chcąc nie chcąc musisz trochę przestawić się na ich myślenie, bo będzie Ci zwyczajnie łatwiej się zaadaptować.
Ja fanką hiszpańskiego zostałam odkąd pierwszy raz przyleciałam do tego kraju lata temu. W moim rodzinnym miasteczku nie miałam możliwości nauki tego języka, więc postanowiłam, że zrobię to na własną rękę 🙂 Pasja pomaga w nauce 😀
Ja przy tacie staram się też mówić po hiszpańsku, żeby rozumiał, ale czasami czuję się "dziwnie", bo przyzwyczajona jestem, że do synka zwracam się po polsku 🙂
Biorąc pod uwagę, że to była Barcelona mogło się to wiązać z faktem, że wielu Katalończyków nie jest chętnych do rozmawiania po hiszpańsku z powodu językowych animozji. W czasach kiedy mieszkałam w Barcelonie nagminnie zdarzało mi się, że przebywając w większej grupie Katalończyków ani myśleli przechodzic na "castellano", (w związku z czym musiałam się nauczyć biernie rozumieć kataloński) w związku z czym, znając sporo Katalończyków jestem w stanie sobie wyobrazić, że wielu z nich woli rozmawiać w jakimkolwiek języku, byle nie castellano 😉 A może to tylko przypadek 🙂
Z jednej strony oczywiście, kultura i społeczeństwo mają na nas wpływ, z drugiej, na szczęście mamy wolność, by wybrać, czy chcemy być stereotypowi, czy nie. Gdyby tak nie było i gdybyśmy nie mieli żadnej szansy na zmianę naszych przyzwyczajeń czy charakteru, bylibyśmy niewolnikami naszej własnej kultury (niezależnie od kraju), a tak nie jest (a przynajmniej ja to wierzę :), choć nie jest to łatwe zadanie, to fakt!
Ja uwielbiam język hiszpański, uczyłam się go kiedyś przez dwa lata, ale niestety nie mam już okazji go używać. Radziłam sobie całkie spoko, bo jednak dałam radę przetrwać 2 tygodnie w Barcelonie i tydzień w Madrycie bez konieczności porozumiewania się po angielsku. Z resztą mam wrażenie, że Hiszpanie niekoniecznie mają chęć uczyć się innych języków i mało kto mówi po angielsku, ale może się mylę.
Uwielbiam hiszpański! I podobnie jak ty jak te 10 lat temu przyleciałam do Barcelony na Erasmusa to wszystko musiałam załatwić sama. Pokochalam też kataloński ❤
Nie mylisz się, słabo mówią po angielsku. Być może spowodowane jest to tym, że hiszpański zaraz po angielskim jest najczęściej używanym językiem świata, więc wychodzą z założenia, że w wielu miejscach dogadają się właśnie po hiszpańsku.
To najlepsza metoda aby pozbyć się bariery i zacząć mówić – skok na głęboką wodę bez koła ratunkowego 😉 W takich sytuacjach człowiek sam siebie zadziwi ile potrafi 😉 albo jak kreatywnie potrafi opisać to o co mu chodzi nie znając słowa 😉
Mieszkając w innym kraju musimy przestawić się nieco mentalnie, choćby ze względu na kulturę, myśleć w innym języku, na początku z pewnością jest to sporym wyzwaniem, ale za czasem wszystko się układa. 🙂 Bookendorfina
Ja miałam podobnie z barierą językową. Bycie pośród rodowitych lokalsów to najlepsza metoda na odblokowanie i "poczucie" języka 🙂 Ale… muszę przyznać, że odważna dziołcha z Ciebie! 🙂
U nas taka sytuacja jest z moimi teściami – tesc rodowity Austriak z nami rozmawia po niemiecku lub angielsku, z tesciowa tylko po niemiecku, a z wnukiem dogaduje sie troche po polsku, troche po niemiecku ☺
[…] by Mama w Barcelonie Brak komentarzy W jednym z poprzednich postów podzieliłam się z Wami faktami, którezrozumie każdy mieszkaniec Hiszpanii. Jeśli owy wpis przypadł Wam do gustu, myślę, że podobnie będzie i w przypadku dzisiejszego. […]
[…] na temat Hiszpanii. Poprzednią część z interesującymi informacjami możecie przeczytać tutaj. Dajcie znać, czy i tym razem udało mi się Was czymś […]
[…] 3, 2018 by Mama w Barcelonie Brak komentarzy Oprócz pytań, których lepiej nie zadawać Hiszpanom, o których pisałam jakiś czas temu, warto wspomnieć również o kilku innych aspektach, które […]
[…] już ciekawostki na temat Hiszpanii, podzielone na dwie części (I część i II część), więc nadszedł czas na wyjątkowe i niecodzienne informacje na temat Barcelony, […]
[…] Dla Hiszpana będą one ogromną zagadką. W jednym z wpisów podzieliłam się z Wami kilkoma hiszpańskimi pojęciami z tzw. slangu, które warto znać. Dziś natomiast poznacie hiszpańskie zwroty, które bez wątpienia zna tylko […]
[…] zapewne nie nauczycie się na kursie. Jak bowiem porozumiewać się z tubylcem bez znajomości hiszpańskiego slangu? Jak rozkochać w sobie Latynosa, gdy w głowie brak miłosnych, językowych wskazówek? Jak […]
[…] tubylcem bez znajomości hiszpańskiego slangu? Jak rozkochać w sobie Latynosa, gdy w głowie brak miłosnych, językowych wskazówek? Jak wytłumaczyć mu, że coś jest proste jak bułka z masłem nie znając odpowiedniego, […]
[…] oraz wady. W końcu zrodzić może się z tego niezła dyskusja. Na blogu pisałam Wam już o tym, jak wygląda Polska oczami Hiszpana oraz o kilku aspektach, które najbardziej go w naszym kraju zaskoczyły. I tym razem, po […]
[…] blogu pisałam Wam już o tym, jak wygląda Polska oczami Hiszpana oraz o kilku aspektach, które najbardziej go w naszym kraju zaskoczyły. I tym razem, po czerwcowym urlopie mój Hiszpan przywiózł ze sobą kilka nowych wrażeń […]
[…] Dlaczego? Pytają ci, którzy nie mieli okazji zobaczyć jej na własne oczy. Być może kilka żartobliwych faktów na temat Hiszpanii w ogóle zaspokoi ich ciekawość choć na moment. Przy okazji Barcelona jest […]
[…] Oprócz wspomnianych imprez w czerwcu odbywa się jeszcze jedno intrygujące święto – Sant Joan, czyli nasza polska noc świętojańska. Noc, którą rozświetlają błyski fajerwerków oraz […]
[…] Andaluzję, jednakże Barcelona w kwietniu oferuje jeszcze jeden wyjątkowy dzień, a jest nim Sant Jordi, nazywany powszechnie katalońskimi walentynkami. 23 kwietnia całe miasto ustrajane jest we […]
[…] choć na moment. Przy okazji Barcelona jest bardzo interesującym miastem skrywającym mnóstwo ciekawostek. Stolica Katalonii jest także częstym wyborem kierunku wśród nas, Polaków. Nic zatem dziwnego, […]
[…] szopki betlejemskie, które zdobią ulice miasta. A to tylko streszczenie tego, co czeka nas w Boże Narodzenie w Barcelonie. Po świętach przychodzi czas na odrobinę szaleństwa i zabawy. Będąc szczera, muszę […]
[…] chyba nikomu udowadniać, choć kiedyś podjęłam się tego zadania i podzieliłam się z Wami kilkoma powodami, dla których warto uczyć się tego właśnie języka obcego. Uważany jest on powszechnie za język dość łatwy do opanowania, […]
[…] właśnie języka obcego. Uważany jest on powszechnie za język dość łatwy do opanowania, choć posiada swoje kurioza, które skłaniają do myślenia. Wy, czytelnicy mojego bloga założę się, że dzielicie się na […]
[…] Wiecie, że Hiszpania z punktu widzenia turysty nie do końca zgadza się z wizją osoby, która mieszka tam na stałe. Teraz zdaję sobie sprawę z wielu spraw, których nie widziałam kiedyś i nie gloryfikuję już […]
[…] tej radości, być jedną z nich. Zachwycałam się także innym, ważnym aspektem Hiszpanii – jej mężczyznami. Zakochiwałam się średnio co godzinę, a to w kelnerze, a to w sprzedawcy, innym znów razem w […]
[…] w zupełnie innej kulturze, a także posługiwania się językiem obcym na co dzień. W Katalonii króluje jednak kataloński, dlatego przywyknąć musiałam, iż znajomość hiszpańskiego nie zawsze mi się przyda i […]
[…] Życie w Barcelonie to tłumy. Bo nawet w tych, wydawałoby się mniej zaludnionych miejscach, i tak przyjdzie Ci się przepychać. Nie wspomnę o samym centrum, czy plaży. Przeciętny mieszkaniec, zupełnie odwrotnie do przyjezdnego, unika tych miejsc jak ognia. A owych odwiedzających są setki, tysiące, ba, miliony rocznie! Dlatego życie w Barcelonie wiąże się także z akceptacją wzrostu cen za wszelkie usługi, mieszkania, nawet sobotnią kolację, gdy wybierzesz się do centralnej restauracji. […]
[…] studiowania i pisania magisterki, ponieważ był to dla mnie priorytet. Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu, zaraz po obronie szykowała się ogromna zmiana w moim życiu – przeprowadzka do Hiszpanii. Idea […]
[…] wychodziłbyś spod kołdry lub latem, spod prześciaradła, którym przykrywają się Hiszpanie. Tęsknota na emigracji jest zupełnie naturalnym doznaniem, którego doświadczamy chyba wszyscy. Niestety jest także […]
[…] za granicę, biegle posługiwali się językiem danego kraju, a przynajmniej tak im się wydawało, rzeczywistość szybko rozwieje Twoje wątpliwości. Nagle okaże się, że Brytyjczycy bełkoczą tak, że nie jesteś w stanie ich zrozumieć. Typowy […]
[…] których nie bylibyśmy w stanie przeżyć nigdzie indziej. Emigranci borykają się z wieloma problemami, troskami, myślami i wątpliwościami. Często wydaje im się, że są w tym zupełnie sami, że […]
[…] P. S. Pamiętajcie, że tekst ten to jedynie “żart”. A ten mój Hiszpan wcale nie jest taki zły. Przekonacie się po przeczytaniu kilku powodów, dla których warto być z Hiszpanem. […]
[…] rozterek emigranta nie zrozumie. Nie pojmie rozdarcia serca między dwoma krajami, nie pojmie tęsknoty za bliskimi, która czasami rozrywa Ci duszę, nie pojmie, że na obczyźnie nigdy tak naprawdę nie jest się […]
[…] w szkole pani Paula? Bo w jego kulturze paniowanie nie jest na porządku dziennym i absolutnie nie świadczy to o braku wychowania. Ja marudzę, że w Hiszpanii tak mało zdrowej żywności, że w przedszkolu podają sam cukier, a […]
[…] się jedynie na wynajmie mieszkania, bowiem o kupnie (jeszcze) nie wiem nic. Przypomnę wpis, w którym podzieliłam się naszymi perypetiami z poszukiwaniem mieszkania, a w którym […]
[…] autonomicznej, do której się wybieracie. Ja napisałam na ten temat cały wpis, który znajdziecie tutaj. Oczywiście skupiając się na Katalonii. Tanio nie jest. […]
[…] Czy w Hiszpanii znajdę pracę bez języka hiszpańskiego? Napisałam kiedyś cały artykuł o tym, czy w Hiszpanii można żyć bez znajomości tego języka, także zerknij, jeśli zastanawia Cię tak kwestia. Odpowiedź na to pytanie (o pracę) jest […]
Pozazdrościć! <3 Ja sama marzę o tym, by zamieszkać za granicą. Podziwiam, że się na to zdecydowałaś i teraz jesteś szczęśliwa. A skoro ty jesteś szczęśliwa, to i Maluch będzie 🙂
Pozdrawiam cieplutko :*
Lina Nastya
http://lina-nastya.blogspot.com/2016/11/wszystkiego-najlepszego-braciszku.html
Bardzo zazdroszczę Ci mieszkania w Hiszpanii, kraj przepiękny. Jednak tęskniłabym za Polską,za jesienno-zimowym klimatem…
Ciężko byłoby mi się przestawić do życia w tym gooorącym kraju, ale mimo wszystko – masz szczęście! Piękne widoki, słoneczko i uśmiechnięci ludzie <3
http://xnevaeh.blogspot.com/
Czytam z ciekawoscia bo jedli nic się nie zmieni za pare miesięcy zamieszkam w Portugalii… i choć ja uwielbiam w czasie wakacji, troszkę martwi mnie jak to będzie być tam na stałe 😉
Klimatu Ci zazdroszczę – zdecydowanie!! 🙂
Uwielbiam Barcelonę, a spędziłam w niej tylko jeden dzień. A hiszpańskie jedzienie… ah. Churros to moja miłość!
A ta popołudniowa siesta rzeczywiście czasem jest upierdliwa. Szczególnie jak się jest turystą i sie o niej zapomina xd
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
Kocham Hiszpanię! Zostaję na blogu na dłużej!
http://www.fotografiavenir.blogspot.com
Co kraj to obyczaj. Moja mama była kiedyś w Hiszpanii ale tylko do pracy. Gdyby była sama zostałaby
ja z racji tego, że jestem kibicem FCB blisko 20 lat! trochę o tym mieście przeczytałem. Niestety nigdy nie miałem szansy tam być, mimo, że kilka razy było już blisko, ale zawsze coś musiało stanąć na przeszkodzie. Jednak na świecie są tylko dwa kraje, w których mógłbym zamieszkać na stałe. Australia albo Kanada..
A ja mieszkając w Hiszpanii od roku z 2,5 letnim dzieckiem widzę ogromne różnice w wychowaniu. Przede wszystkim luźny stosunek do alkoholu przy dziecku – mamy bar i w sumie nie ma wieczoru, żeby nei siedziała u nas do zamknięcia rodzina z małymi dziećmi, gdzie rodzice popijają gin, a dzieciaki biegają przez nikogo nie pilnowane 😉 Kolejną rzeczą jest przekłuwanie uszu, które u nas w Polsce (jak i w większości miejsc na świecie) jest potępiane u niemowląt i małych dzieci, tu jest na porządku dziennym.
Ogólnie dzieci są mniej pilnowane, mają więcej luzu, na więcej rzeczy przymyka się oko i beztrosko do nich podchodzi. Nie stawia się też tak bardzo na więź matki z dzieckiem jak w Polsce (tu na przykład ten dużo krótszy urlop, gdzie w Polsce przy dobrych wiatrach możesz z dzieckiem siedzieć w domu pierwsze trzy lata – o ile nie zwariujesz 😉 ).
Nigdy nie byłam w Hiszpanii, może kiedyś pojadę 🙂 Szczere "zazdro" 😉
http://www.viofashion.pl/
Siesta pd 14.00 do 17.00 to jeszcze nic, kiedy byłam w Grecji siesta trwała od godziny 12.00! xD Tak to można pracować… 😉
Zastanawia mnie jedna rzecz – ilekroć czytam czyjeś spostrzeżenia dotyczące zagranicy, okazuje się, że rdzenni mieszkańcy danego kraju to ludzie usmiechnięci, otwarci, przyjaźni. Skąd się to bierze? Czy to nasza nacja jest tak zamknieta czy może to po prosu obcokrajowiec budzi wśród Hiszpanów/Niemców/Włochów sensację? Jak myślisz?
Wow, zazdroszczę przeprowadzki, sama chciałabym spędzić tam choć kilka dni! 🙂
Zazdroszcze , ja nigdy nie byłam w Hiszpanki ale może kiedyś uda mi się tam polecieć kto wie 😉
http://xthy.blogspot.com/
Hiszpanie są otwarci i przyjaźnie nastawieni z natury i nie chodzi tu tylko o obcokrajowców. Ciężko wytłumaczyć, skąd to się bierze. Pewnie słoneczny klimat ma też coś z tym wspólnego, w końcu nikt z nas nie lubi zimna i deszczu. A kolejną sprawą jest też to, że jednak Polacy są trochę bardziej zamknięci i poważni.
Piękne jest to, że w całym swym szczęściu (dla mnie to szczęście mieszkać w Hiszpanii), nie zapominasz o Polsce, o smakach..
W wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://www.nkfn.pl
FB || INSTAGRAM 😉
Przepiękne miejsce, aż mi się marzy tam być patrząc na pogodę za oknem 🙁
Wspaniały blog, dodaję do ulubionych :*
http://www.viofashion.pl/
jejku *.* sama chciałabym mieszkać w Barcelonie
Bajka poprostu *,*
Zapraszam na mojego bloga! Jeśli ci się spodoba zaobserwuj, będzie mi bardzo miło 🙂
Gabrielle->Klik!
Wcześniej chciałam odwiedzić Hiszpanię. Teraz po przeczytaniu postu jeszcze bardziej ciekawi mnie.
Odwdzięczam się za każdy szczery komentarz.
Pozdrawiam,annnathalie.blogspot.com
W Polsce zdecydowanie dużo jeszcze jest wpajania bycia 'grzecznym'… W Hiszpanii powiedzą prędzej jaka 'ładna dziewczynka', a w Polsce… 'o jaka grzeczna'… Choć w sumie chyba wolę mieć grzeczne (choć to też temat rzeka co to słowo oznacza) dziecko bo można się tego nauczyć, a to czy ładne czy nie to już kwestia gustu i genów na które nie mamy wpływu. Besos!
W Hiszpanii każde dziecko od małego ma wpajane, ze jest najpiękniejsze , najmądrzejsze i najwspanialsze na świecie . Konfrontacja tego z późniejsza rzeczywistością szkolno – zawodowa nie zawsze okazuje sie fajna . Z kolei nocne zabawy na placach praktycznie niekontrolowane przez nikogo w dużym procencie kończą sie na urgencii – szycie ran głowy to letni standard dyżurów . Dzieci bezkrytycznie chowane sa na tv reklamach : nutella jako panaceum na szkolne kłopoty i syrop , ktory w kilka godzin wyleczy wko . W pięknym parku nad rzeka, gdzie moglyby sie do woli wybiegać bez ryzyka urazu głowy , obserwując ptaki , wiewiórki etc – pusto , za to w barach full . Można by pisać godzinami … W czasie epidemii gruźlicy , ktora mieliśmy ostatnio u 16 latków jedynym zmartwieniem rodziców było czy przy obowiązkowej terapii dzieci bedą mogły pic alkohol itd, itd,itd
Dlatego trzeba znalezc tzw. zloty srodek. Duzo milosci i swobody, ale z jasno postawionymi normami. My tak usilujemy wychowac nasze dzieci (pl-es), bo hiszpanskie w wielu przypadkach uwazam za niewychowane. <a konsekwencje mozna ogladac w programach typu "Hermano mayor". Pozdrawiam!
Temat rzeka!:) Ja tez wychowuje dzieci w Hiszpanii… Staram sie wybierac to con uwazam za sobre z obu modeli, polskiego i hiszpanskiego. Na pewno klimat tez ma duzy wplyw, na przyjade na godziny spania. Trudno zmusic dzieci w lecie do pojscia do lozek kiedy dopiero mozna odetchnac od upalu por 19tej a base y czynne do 22giej, zreszta jest tez jasno do tej godziny… Ale nie przepadam za tym de w szkole nawet w zimie dzieci SA na przerwie wypuszczane bez swetrow, nie mowiac juz o kurtce… Z kolei bardzo lubie to ze dzieci SA mile widziane w kazdej restauracji czy hotelu!
Mieszkam tu od 3 lat i mimo małego bobasa w domu, wciąż mam wrażenie, że jestem na wakacjach 😛 Katalonia to jedno z najurokliwszych miejsc na tej planecie 🙂
Powiem ci że jak czytam ten post to tylko mi się nasuwa jedno stwierdzenie, polska rodzina powinna się uczyć od Hiszpan,z tego co można wyczytać to ten kraj bardzo dba o najmłodszych….. ahhh żeby tak było w Polsce. Super post, tak dalej pisz, chętnie tu będę powracał.
Gdyby tak było u nas… A tutaj wszędzie problemy. Przepuścić kobietę w ciąży w kolejce gdzie wisi karteczka że ciężarne mają pierwszeństwo – wielki problem. A bez ubezpieczenia ani rusz! Szpital, lekarze naliczą takie koszty że okaże się że lepiej było iść ptywatnie.
Zdecydowanie Polacy powinni brać przykład z Hiszpanów. Zwłaszcza rząd..
Pozdrawiam
Paula z youngbabymumie.blogspot.com
Jedno
Napewno
Można poruwnać, kulturę polskiej i hiszpańskiej młodzieży.
fajnie że z opieką medyczną nie ma problemów… u nas w Polsce to człek by się wykończył zanim na fundusz by się dostał…
To nie do końca tak, jest jeszcze generacja "ni no" nie pracuje i się nie uczy. Dzieci są za krótko dziećmi, nastolatki są zostawiam samym sobie, pamiętam botellón przed moim domem gdzie 14 latki bawiły się do rana z calimocho winem z coca cola. Dla mnie za dużo wolności.
Tylko, że ten post nie odnosi się do tego, co napisałaś. Zgadzam się, że niektóre dzieci mają za dużo wolności, pisałam nawet o tym w innym poście. Tutaj podałam przykłady aspektów, które w kulturze hiszpańskiej są wg mnie pozytywne.
Ja mieszkam w Madrycie. Tu sklepy są pootwierane. Widać coś się zmienia, albo zależy od rejonu.
3 i 6 trafnie opisane.
Mnie osobiście strasznie denerwuje to " wychowywanie dzieci" – rodzice sobie, dzieci sobie. Kilka razy widziałam sytuację, że mama z kimś rozmawia, dziecko chce jej coś powiedziedziec, Wola: mamo, mamo, a mama nic. Nawet jak dziecko ryczy i tarza się po chodniku nie robi to na matce wrażenia. A wystarczyłoby na chwilę przerwać rozmowę i zainteresować się dzieckiem. Dla mnie to nie do pojęcia.
Ja na początku byłam w szoku ( o zgrozo, jak tak można) , że o pierwszej w nocy place zabaw są pełne (czas wakacyjny). Ale później sama się przekonałam, że w "normalnych polskich godzinach" wyjść się nie da 😉
To co piszesz o ocenianiu. najpierw trzeba wejść w czyjąś sytuację, a później spróbować zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej.
Z większością tekstu się zgadzam, jak i z komentujacymi. Zastanawia mnie tylko ten stres szkolny polskich dzieci. Jaki stres????? Uważam, że szacunek się należy osobom starszym, bez względu czy to nauczyciel, czy sąsiadka, czy ciocia. Może i urocze jak trzylatek zwraca się to nowo spotkanej osoby na "ty", ale nastolatek? Ze wstydu bym się spaliła. Wychowujmy nasze dzieci w Hiszpanii, róbmy wszystko żeby nie czuły się gorsze od dzieci hiszpańskich, ale wpajajmy im zasady dobrego wychowania. Nic im od tego nie ubędzie.
Oczywiście zgadzam się, że dorosłym należy się szacunek i nie to miałam na myśli mówiąc stres. W Polsce wielu nauczycieli wciąż jeszcze budzi postrach. A jest różnica między autorytetem, a odczuwaniem strachu. Luźniejsze podejście nauczycieli sprawia, że dzieci "nie boją" się chodzić do szkoły. Ja sama będąc jeszcze uczennicą pamiętam kilku nauczycieli, którzy budzili strach, a ich lekcje były dla mnie stresujące. To miałam na myśli. Można mieć autorytet, szacunek i "luz".
Możliwe, że zależy od rejonu, bo tu w Barcelonie sprawa ze sklepami wygląda tak, jak napisałam, a ja wciąż nie mogę przywyknąć 🙂
Odniosłam się do tego zdania:"Ktoś może powiedzieć, że powoduje to zacieranie się relacji i autorytetów, z drugiej jednak strony eliminuje szkolny stres."
Tak to zrozumiałam, jak napisałam.
Nie miałam na pewno na myśli braku szacunku, nic z tych rzeczy. Najwidoczniej nie do końca się zrozumiałyśmy 🙂
Sama wciąż zwracam się tu do starszych/obcych osób na "Pan/Pani".
I tego się trzymajmy 😉
P.s. Uwielbiam Barcelonę.
Od bardzo dawna jestem zakochana w Hiszpanii. Moim marzeniem jest, aby zwiedzić ten kraj, może nawet w nim zamieszkać..
Bardzo ciekawy post, miło się czyta.
La-karolla.blogspot.com
Hiszpania jest długa i szeroka. Połowa z tych rzeczy wogóle nuw zgadza się z rzeczywistością. Godziny obiadowe w restauracji również są inne,w Madrycie możesz dostać obiad aż do 16;30 – 17. Sklepy w czasie siesty są pootwierane (wolę w tym czasie chodzić na zakupy 😉 Hiszpanie lubią się stresować,i widać to codziennie na ulicy,w metrze….. Ciągle wszystko na ostatnią chwilę i szybko. Z 3 i 4 zgadzam się
Bardzo ciekawy post. Mnie osobiście zaskakuje i drażni uciekanie od nauki angielskiego. Sam bylem zaskoczony jak ciężko tam się porozumieć w tym najbardziej międzynarodowym języku. Nawet w Paryżu młodzi na ulicach chetnie ci pomoga wlasnie w tym języku.
Dlatego też mój blog nazywa się mama w BARCELONIE i opisuję, jak wygląda to z perspektywy osoby, która mieszka tutaj.
Hiszpanie nie mówią po angielsku, ale Francuzi wciąż jeszcze stoją wyżej w rankingu. Miałeś szczęście (tutaj też znajdziesz wielu, którzy po ang.mówią, sam poznałeś takie osoby), bo we Francji po angielsku nie mówi prawie nikt.
Według mnie kolor skóry, rasa, religia i narodowość nie powinny mieć wpływu na miłość i relacje ludzi. To z kim się wiążemy zależy tylko od nas samych.
Pozdrawiam.
Paula z bloga youngbabymumie.blogspot.com
Haha usmialam sie czytajac, naprawde. Czuje sie tak jakbym czytala dokladnie o moim zwiazku z Hiszpanem 🙂 pozdrawiam i zycze duzo cierpliwosci,mi chyba tego najczesciej brakuje 🙂
U nas, jeśli komuś brakuje cierpliwości, to prędzej Alberto 😀
Dziękuję i również pozdrawiam!
Cierpliwość i kompromis to przepis na udany związek w większości konfiguracji. Kwestia pochodzenia różnic na pewno ma znaczenie ale zawsze trzeba je rozpracować i przegadać jak sama piszesz. Obserwowałam andaluzyjskie małżeństwa i wiem, ze nie chciałabym być zona tudzież partnerka standardowego południowego Hiszpana.
Kulturowe…
Ja jestem partnerka andaluzyjczyka;) noe moge narzekac gdyz trafilamna egzemplarz naprawde wyjatkowy;-)
Zupelnie jak moj zwiazek! 🙂 polka z pol hispzanem pol brytyjczykiem:) poznali sie w Anglii i podrozujemy troszke 🙂 zapraszam tez do mnie na bloga ! patventure.blogspot.com
Bzdura tutaj nie chodzi o to czy Hiszpan,czy Francuz,czy Polak…. Tutaj chodzi o człowieka i jego zasady. Kompromis w każdym związku jest ważny i nie zależy to od kraju pochodzenia twojego partnera. Jestem żobą Hiszpana od 10 lat, byłam w długich związkach z Polakiem,Niemcem ale i również andaluzyjczykiem 😉 i nie widzę żadnej różnicy! Nasz związek z drugim człowiekiem zależy tylko i wyłącznie od nas samych nie od koloru skóry, pochodzenia czy innych kultur 😉
Musiałaś trafić na dziwnie podobnych ludzi, skoro cztery nacje i nie widziałaś żadnej różnicy. Zależy w pewnym stopniu od człowieka, ale na kształtowanie się naszego charakteru ma wpływ kultura, w której się wychowujemy i jest to niezaprzeczalny fakt. P. S. Godziny posiłków, zmiany nazwiska itd.nie są bzdurą, to są czyste fakty, które różnią nasze kraje 🙂
Ja jestem żona marokańczyka. ZApewne dotyczy nas w wiele podobnych różnic mniejszych jak i większych wynikających tradycji i kultury Ale najważniejsze jest ogólnie podejście do.życia A te właśnie zależy od.człowieka i jego osobowości
Ja tak samo, jestem żoną andaluzyjczyka i nie narzekam.
A z ciekawości, co jest takiego w Andaluzyjskich małżeństwach że nie chciałabyś? Pytam naprawdę z czystej babskie ciekawości 😉
To mój katalonczyk bardzo sobie akurat chwali polskie godziny jedzenia, zawsze wszystkim opowiada o której i jakie je kolacje i jak cudownie to wpływa na jego figurę ;P
Poza tym jakichś większych różnic nie widzę, czerpiemy z obydwu kultur co nam pasuje, czyli faktycznie, taki kompromis.
Mamy dwoje dzieci, trzecie w drodze, więc mix się zdecydowanie sprawdza 😀
Trafny artykul. Moj zwiazek z katalonczykiem trwa juz 8 lat i dwoje dzieci 🙂 I fakt, na poczatku troche nas kosztowalo dotarcie sie. Ale dopiero z nim czuje, ze znalazlam "mi media naranja" i dopiero z nim rozumiem sie vez slow i mamy identyczne poglady na rozne zyciowe sprawy. Z polakami jakos sie nie dogadywalam… Dlatego uwazam, ze taki mix jest godny polecenia ;))
Jak wcześniej napisałam, tu nie chodzi o to skąd twój partner pochodzi. Tu chodzi o to jakim jest członkiem. Jeżeli będziemy się trzymać starych polskich stereotypów nigdy tego nie zrozumiemy 😉 zawsze jadłam kolację po 21 nawet mieszkając w Pl ze względu na moje godziny pracy, nazwisko?? Hhhh posiadam dużo koleżanek w pl i one polślubie nie zmieniały swojego nazwiska wręcz przeciwnie dodawaly nazwisko męża do swojego 😉 taki nowy trend. Co do posiłków ani w Andaluzji ani w centrum kraju nie zauważyłam żeby Hiszpanie wciagali na kolację frytki…..wręcz przeciwnie są to posiłki lekko strawne typu sałatki,ryby, owoce… Jest to uwarunkowane klimatem. Nikt o zdrowych zmysłach nie ;wciągnie; chuleton przy 30 stopniach! U nas obchodzi się świeta Bożego Narodzenia po polsku z hiszpańskim akcentem. Mój mąż uwielbia kuchnię polską a jak spędzamy wakacje w pl zawsze jemy poza domem i nigdy nie spotkałam się z tym żebym o 21-22 nie mogła zjeść kolacji w żadnej restauracji pomimo tego że moje miasto jest mniejsze niż Warszawa
Nie zgodzę się. Na to jacy jesteśmy, tak pisałam wcześniej, ma duży wpływ kultura, w której się wychowujemy i społeczeństwo. Naturalnym jest, że różne nacje różnią się od siebie i istnieją różnice kulturowe. Oczywiście od każdej reguły istnieje wyjątek.
1. W moim domu kolację jadło się między 19 a 20.
2. JA chcę zmienić nazwisko, powtarzam JA, a dla mojego partnera było to zaskoczeniem, bo w Hiszpanii nie ma takiego zwyczaju (nigdy się on z tym nie spotkał).
3. Mój partner lubi na kolację zjeść mięso. Jedząc z jego znajomymi baaardzo rzadko zauważyłam, żeby na drugie danie zamawiał ktoś sałatkę.
4. Święta to indywidualna sprawa każdego. Wspomniałam jedynie, że tradycje są inne.
5. Mój partner kilka razy spotkał się z tym, że w Warszawie po 22 nie serwowali ciepłych dań i zrezygnował z poszukiwań.
Myślę jednak, że nie do końca zrozumiałaś post. Ja nie pytam w nim, czy ktoś się zgadza, że wymienione przeze mnie aspekty są prawdziwe, ponieważ są – W MOIM ZWIĄZKU. Opisałam jak kilka różnic wpływa na NASZE życie. Nie każdy musi się z tym utożsamiać. Stąd pytanie na koniec postu, czy na związki innych różnice kulturowe mają jakiś wpływ. I przepraszam, ale nie możesz wmówić mi, że człowiek z każdego kraju jest taki sam, tak samo wychowany, ma takie same tradycje i zwyczaje czy tę samą kulturę. A jakakolwiek książą z zakresu psychologii powie Ci o tym, że kultura, w której się wychowujemy, ma wpływ na kształtowanie się naszego charakteru.
Kompromis sprawdza się w każdym związku. Grunt to dojść do porozumienia i tak jak mówisz, trochę z tego, trochę z tamtego 😀
Mój narzeczony to także katalonczyk, zgadzam się w 100% i mimo wszystko uważam że charaktery Polacy i Hiszpanie to mają podobbe.
Witam Wszystkie Panie!!! Ja jestem po ślubie z Hiszpanem 25 lat i jak wszystkie małżeństwa bywało gorzej bywało lepiej ale po tylu latach doszłam do wniosku że nie mogłam trafić lepiej…..Co do wszystkich różnic kulturowych nawyków i przyzwczajeñ wszystkiego się dociera z czasem….. Ja zawsze jem obiad koło 13 a kolację koło 19 i nikomu to nie przeszkadza..
Mam moje nazwisko narodowość poslska i tak zostanie,moje córki mówią po polsku latają co parę miesięcy do Babci i wszystkgo jest ok….A więc zależy od ciebie jak sobie zorganizujesz życie…. Pozdrawiam gorąco
Świetny post! Buziaki z Zurychu! 🙂
Hej 🙂 znalazłam Twój blog i postanowiłam go przeczytać, bo również Barcelona to moje największe marzenie. I właśnie teraz jestem niedaleko niej, dokładniej w Mataró. Chciałabym poznać jakieś młode osoby mieszkające tam, żeby uczyć się hiszpańskiego. Będę tutaj do maja, więc jakbyś znała kogoś takiego, możesz dać znać. Z góry dziękuję Ci bardzo 🙂
Ja też wyszłam za Hiszpana i spotykam się z podobnymi różnicami kulturowymi. Myślę, że czasem to są właśnie błachostki, a czasem są one takim pryzmatem przez który widać głębiej ukryte wartości. Dam przykład Świąt i Wigilii. W rodzinie mojego męża kilka razy padło pytanie 'to co w tym roku robimy na kolację wiligiljną'? U nich to kolejna 'fiesta', nie różniąca się zbyt wiele od jakichś urodzin, chrzcin czy innej okazji. Wspólny posiłek, wino, itp. A dla mnie Wigilia to niepowtarzalny dzień w roku. No przecież nikt by nie pomyślał żeby zaserwować kutię na urodziny w lipcu co nie? Może rzeczywiście my Polacy czasem jesteśmy tacy bardzo przywiązani do zasad… a u nich jest relaks i spoko, będzie zabawa, będzie ok. Nawet jak zrobimy na Wigilię 'tortilla de patatas' bo nic innego nam się nie chciało 🙂
Cześć dziewczyny. Przyjechałam ostatnio do Portugalii z dziećmi. Zastanawiam się nad zbudowanie tu sobie nowego życia. Ostatnio usłyszałam ze o ile można szybko wyjść za Portugalczyk to tak samo szybko Portugalczyk może się z tobą rozwieść. Ze ogólnie nie przywiązuje on takiej wagi do małżeństwa bo zawsze przecież można się rozwieść. Trochę to mnie zbiło z tropu bo chyba najbardziej potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Czytając jednak wasza komentarze mam nadzieje ze może jednak tak źle nie jest. Pozdrowienia
To prawda, u nich stawia się na relaks 😀 Ale tak, jak mówisz, myślę, że fajnie się wzajemnie dopełniamy w tych naszych hiszpańsko-polskich związkach 🙂
Wiesz, o Hiszpanach też mówi się podobnie – zdradzają, nie szanują małżeństwa itp. A wiesz, kto najczęściej tak mówi? Ci, którzy nie mają z nimi nawet styczności. Gdybyśmy miały przejmować się każdym stereotypem, to byśmy były same do końca życia 😀 Polak też może Cię zdradzić i łatwo się rozwieść. Nie patrz na narodowość, a na człowieka.
Hej, z Mataró nie znam niestety nikogo, ale pociągiem do Barcelony nie jest tak daleko, zapraszam na kawę 🙂
Świetny post! U mnie jest jeszcze bardziej egzotycznie, bowiem mój partner jest Nigeryjczykiem, a poznaliśmy się w UK.
Różnice kulturowe są i to spore.
Choćby taka błahostka, jak płacenie np. w sklepie. Początkowo dla mnie kosmos- gdziekolwiek razem nie poszliśmy, nie mogłam za nic zapłacić. I nie miało znaczenia, czy było to wyjście do restauracji, do baru na drinka, czy zakupy w Tesco, za nic nie płaciłam. Dla nich jest to normalna sprawa- to mężczyzna jest odpowiedzialny za kobietę i rodzinę, a sytuacja w której kobieta chce zapłacić rachunek jest dla niego bardzo niekomfortowa.
Święta wyglądają u nas dosyć specyficznie, bo z racji tego, że mieszkamy w Anglii Boże Narodzenie obchodziliśmy w prawie angielskim stylu, czyli tradycyjny roast, hats&crackers, etc., ale każde z nas uparcie chciało dodać coś od siebie, tak więc przygotowaliśmy również polsko-nigeryjską Wigilię.
Kolejną sporą różnicą jest jedzenie. I tak jak ja nigeryjskiego jedzenia raczej nie zjem, bo jest dla mnie zbyt pikantne, tak mój facet lubi to co gotuję, z tym że ukradkiem je doprawia chilli 😉 a ja udaję, że tego nie widzę.
Śluby, rocznice, komunie, chrzty i tym podobne uroczystości to zupełnie inna bajka. Nie do końca wiem, czym kierują się w ustalaniu liczby gości, ale generalnie poza rodziną zapraszają przyjaciół, znajomych, itp. Normalnym jest np. zaproszenie kogoś dzień wcześniej, albo sytuacja w której daleki kuzyn bez słowa przyprowadzi dziewczynę 😉
Chyba po prostu wszystko jest na większym luzie, a im więcej gości tym lepsza zabawa!
Zgadzam się w 100%. Różnice kulturowe to jedna sprawa i z czasem niektóre się zacierają, a niektóre pozostają. Mój mąż i ja również jemy "dwie" kolacje, bo żadne z nas nie chce rezygnować ze swoim przyzwyczajeń i nie ma z tym żadnego problemu. A co do tego, że ktoś jest jakiś, bo jest z danego kraju – nie, to tylko stereotypy. Ja uważam, że najważniejsze jest to, jaki jest dany człowiek, a tak na marginesie to międzynarodowe związki bardzo wzbogacają, bo zawsze uczymy się czegoś nie tylko o tej drugiej stronie, ale i o sobie. Pozdrawiam 🙂
Bardzo mądre przysłowa, warto było przeczytać i poznać coś nowego, pozdrawiam 🙂 http://soundlymalinkaa.blogspot.com/
Bardzo mądre słowa, świetna notka. 🙂
Bardzo mądre słowa, świetna notka. 🙂
Również mieszkam w Hiszpanii. W tym kraju mieszkam już 11 lat i przez 9 lat bylem w związku z Hiszpanka przez 9 lat. Różnice owszem są, ale przede wszystkim wynikające z tego kto w jakim środowisku dorastał, nie tyle chodzi mu tutaj o kulturę, co raczej np. czy kogoś wychowała samotna matka, czy ktoś dorastał w pełnej rodzinie. Czy ktoś musiał pracować od małego a komuś wszystko było podane na tacy.
Ciekawe czy z tym luzem i bezstresowością jest tak jak z osławionym dolce vita we Włoszech? Większość emigrantów przyznaje, że im dłużej tam mieszka tym bardziej widzi, że jest to pewien mit i narzekających, zestresowanych Włochów widzi częściej niż możnaby przypuszczać! oby w Barcelonie było inaczej 🙂
Ciężko jest znaleźć dobrze dopasowaną parę nawet pochodząca z jednego kraju. zawsze trzeba iść na kompromisy i docierać się powoli. Tym bardziej podziwiam, że udało się wam stworzyć udany związek mimo tak wielu różnic. pewnie to kwestia charakteru, chyba jednak nie każdej parze by to wyszło. No i miłość przede wszystkim 🙂
Mądre przysłowia. Chyba El niño regalado siempre está enojado podoba mi się najbardziej. Ale wszystkie z tych wymienionych przez Ciebie są naprawdę trafne.
Mam trochę inne spojrzenie na to miejsce. 🙂 Nie miałam problem z dogadaniem się na ulicy. Natomiast tłumy tylko w centrum turystycznym. Cała reszta nie stanowiła problemu 🙂
To prawda, ma to też duży wpływ na to, jakimi osobami jesteśmy, aczkolwiek kultura, w której dorastamy, a co za tym idzie kraj, również ma na to wpływ.
Mój Alberto wciąż mi powtarza, że narzekanie to specjalność moja i Polaków 😀
To musiałaś dobrze trafić 🙂 Hiszpanie bardzo słabo mówią po angielsku i niestety potwierdzają to wszelkie statystki. Tłumy tak – tylko w miejscach turystycznych, tak jak wspomniałam we wpisie. A cała reszta dla mnie też nie stanowi żadnego problemu i nie taki był cel postu 🙂 Nie określiłam tych aspektów, jako problem, a raczej jako ciekawostki i różnice.
Pewnie niejednej parze niestety na dłuższą metę się nie udało, dlatego kompromis to przepis na udany związek 🙂
To faktycznie duże różnice. Mają one na pewno większy wpływ na codzienne życie, niż te, które opisałam ja. Ale jak widać w prawdziwej miłości wszystko jest możliwe 🙂
Niestety to nie jest żaden stereotyp. Kultura i społeczeństwo, w którym się wychowujemy ma duży wpływ na to, jakimi jesteśmy ludźmi. Na nasz charakter ma wpływ wiele czynników i właśnie kultura jest jednym z nich. Nie zawsze muszą to być drastyczne różnice, ale jednak same stereotypy nie biorą się znikąd 🙂 Pozdrawiam!
Myślę, że każdy ojciec sam decyduje, czy chce być tatą od święta, czy też na pełny etat��ja mam to szczęście, ze mój mąż jest zakochany w naszej córci i poświęca jej każdą wolną chwilę. Jest tatą, który bez wątpienia jest OBECNY��
I taki powinien być każdy! 🙂
Własnych rodziców docenia się w pełni dopiero, kiedy ma się własne dziecko. Wcześniej nie rozumie się niczego.
Coś w tym jest 🙂
Przepięknie napisane 🙂 Bardzo ciekawa lekcja innej kultury 🙂
A tomar po culo!
Eres más malo que el dolor.
Que arte tienes mi arma.
No eres mas tonto porque no entrenas.
Moje ulubione 🙂
Almeria pozdrawia.
Tyle różnic, tyle kontrastów a jednak łączy was niesamowita więź. I jak ty nie wierzyć w prawdziwą miłość 🙂
Zarówno Barcelona, jak i cała Hiszpania – są moim marzeniem. Fakt, przeprowadzć się tam nie chcę, ale chętnie chwile bym pomieszkała 🙂
Marzenia się spełniają 🙂
"Na szczęście wizja pasywnego ojca […] została ona zastąpiona przez ojca opiekuńczego, kochającego i tolerancyjnego" – właśnie taki jest mój mąż 🙂 Za miesiąc spodziewamy się dzidziusia i myślę, że będzie tatą na medal.
Oby tak właśnie było! Wszystkiego dobrego dla całej trójki!
Marzenia są po to żeby je spełniać i podejrzewam że po tej "chwili" chciałabyś zostać tam na resztę życia 🙂
Świetny wpis. Przysłowia zawsze w jakiś sposób wskazują nam mentalność danego narodu, która jest przecież mocno zakorzeniona.
znaczy się narzeka na Polaków? ;-D
Taki jest obecnie plan 🙂
A powiedz proszę, ile czasu hiszpańscy rodzice poświęcają swoim dzieciom biorąc pod uwagę długi dzień pracy? Mieszkałam 6 lat w Portugalii i tam Portugalczycy sami mówią, ze dzieci widzą tylko nocą. Sama uwielbiałam Portugalię poki mój synek nie osiągną tam wieku szkolnego. Długie godziny pracy i szkoły nie pozostawiały wiele czasu na bycie razem. A jak jest w Barcelenie?
Super, że wizja tacierzyństwa się zmienia w wielu krajach. Tu CIę zaskoczę, bo ponad 30 lat temu mój teść zajmował się dziećmi w domu, a teściowa pracowała – było to podyktowane tym, że miała lepiej płatną pracę i bardziej im się finansowo to opłacało.
Podoba mi się, że Dzień Ojca przypada w dzień św. Józefa – dobre nawiązanie, ciekawe czy 23 czerca tez jest nieprzypadkową datą ?
Ważne ze ta wizja ulega zmianie 🙂 tatus dla córeczki jest kims wyjatkowym 🙂 razem trzymaja sztame przeciw mamusi 😉
Myślę, że podobnie zmienia się ten model nie tylko w Hiszpanii, aczkolwiek może te zmiany nie wyglądają w Polsce aż tak drastycznie, jak te co opisujesz. Ale dobrze, że to się zmienia. Że obecnie ojciec jest też tatą 🙂
Wiesz, to naprawdę zależy od pracy. Nie ma reguły. Znam rodziców, którzy pracę kończą już o 17, więc mają całe późne popołudnie i wieczór dla dzieci, znam i takich, którzy widzą dziecko pół godziny dziennie przed pójściem spać. Prace biurowe pozwalają spędzić z rodziną cały weekend, bo wtedy jest wolne. Ciężko naprawdę wrzucić wszystkich do jednego worka.
Hiszpanie są wyjątkowo pozytywnie i przyjacielsko nastawieni. Jeśli ktoś wybiera się pierwszy raz to pewnie zdziwi się gdy spacerując po hiszpańskich uliczkach zatrzyma go Hiszpan i zapyta jak mija dzień 🙂
To bardzo dobrze, że tata uczestniczy w życiu dziecka ☺
O, tak. U nas w Polsce mogłoby to zostać odebrane jako niegrzeczne, a tutaj jak najbardziej naturalne 🙂
Piękne fotografię ! Chciałabym kiedyś mieć okazje tam pojechać 🙂
Oprócz Pals miałam okazję zwiedzić wszystkie opisywane miasteczka. Mają wiele uroku i warto się tam wybrać, zwłaszcza Besalu i Castellfollit. Wg mnie w tekście przydałaby się też rekomendacja dotyczącej ogólnie rejonu Garrotxa i kuchni "wulkanicznej". Ale ogólnie bardzo ciekawy i przydatny wpis!
Przepiękne widoki. Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę te okolice na własne oczy 😉
Ja również byłam kiedyś na Erasmusie właśnie w Barcelonie, wtedy zaczęła się moja miłość do niej 😀
Marzenia się spełniają, także warto w nie wierzyć 🙂
az wstyd sie przyznac, ale niegdy nie slyszalam o tych miejscowosciach. Sa wspaniale! Napewno kiedys je odwiedze 🙂
Hiszpania jest wciąż moim niespełnionym marzeniem. Zakochałam się w niej po uszy czytając książki Zafona, a także innych, hiszpańskich pisarzy. Marzy mi się także przejście szlaku Jakubowego, co mam nadzieję też kiedyś uczynić. Część z wymienionych przez Ciebie miejsc w Katalonii nie znałam, ale zapisuję je sobie, jako godne uwagi, podczas mojej wizyty w tym regionie. Oj mój apetyt na Hiszpanię jeszcze mocniej wzrósł!
Marzenie… Hiszpania jest przepiękna. Najchętniej zamieszkałabym tam i na spokojnie zwiedzała te urokliwe miasteczka.
U nas nie ma innego wyjącia tatuś ojego synka był z nami zawsze, odkąd Jasiek zamieszkał brzuszek. I bardzo dzielnie pomagał, do dzis do nich należą kąpiele
Cudowne miejsca 🙂 Kiedyś muszę tam pojechać 🙂
Bardzo mądre przysłowia.
Na przykład to:
"Dobra matka nie mówi: chcesz?, tylko weź."
I równocześnie bardzo podobne do polskich porzekadeł. Co świadczy o tym, że rodzice na całym świecie mają podobne problemy 🙂
[w sumie to pocieszające]
Kocham Hiszpanię! Ostatnio nawet pisałam właśnie o Cadaques !
https://paulinaglifestyle.blogspot.kr/2017/03/cadaques-tajemniczy-skarb-hiszpanii.html
Jest jeszcze tak wiele miejsc w tym kraju, które chcę odwiedzić 😉
Wszystkie trafione 😀 Cały czas obowiązują i nie tylko w Hiszpanii.
Gdy za oknem słota to wyglada jak odlegle wspomnienia..a taki mam dzisiaj widok. Pamietam moj wyjazd do Hiszpanii i teskno mi teraz za tym ciepłem.
Cieszę się, że zmienia się podejście tatusiów do ich nowej roli. 🙂 Mój mąż co prawda na urlop tacierzyński raczej by się nie zdecydował ale zdecydowanie poczuwa się do pomocy przy opiece nad dziećmi i bierze udział w ich wychowaniu. 🙂
Piękne zdjęcia, niedługo się wybieram 🙂
Niezwykle mądre i trafne są te przysłowia. Nie znam zbytnio przysłów w innych językach, więc nie podzielę się z Tobą innymi ciekawymi odkryciami.
Fajny post. Ja mam to szczęście że mój mąż jest wspaniałym ojcem.Synek go uwielbia. Świetnie się razem bawią.Gdy tylko tata wraca z pracy, mama idzie w odstawce. I tylko tata i tata. Chodzi za nim wszedzie. Uwiwlbiam patrzeć na moich chłopaków 😉
Z przyjemnością przeczytałam. Przyznam, że podoba mi się kierunek, w jakim te zmiany podążają 🙂
Masz rację, postrzegamy głównie Barcelonę, a Ty pokazujesz na jak wiele innych miejsc powinniśmy zwrócić uwagę. Bardzo wartościowy wpis 🙂
Dobrze, że zapatrywanie na na zaangażowanie ojców w życie rodzinne się zmienia. Mój mąż mimo, że dużo pracuje zawsze przed zaśnięciem czyta córeczce bajki lub bawi się z Nią. Nie chce przeoczyć tego magicznego okresu i chce chłonąć każdy moment kiedy są razem 🙂
U nas tata uczestniczy w życiu dziecka 🙂 A swoją drogą bardzo ciekawe, że opisujesz jak to wygląda w innym kraju, bardzo lubię takie wpisy. Zawsze można dowiedzieć się czegoś ciekawego 🙂
Wspaniała podróż z Twoim blogiem. Świetna relacja, a zdjęcia rewelacyjne, klimatyczne i pięknie przedstawiające tą wyjątkową krainę:)
Generalnie tylko od ludzi będących w takim multi kulti związku zależy, czy będą w stanie pokonać dzielące ich różnice. Na szczęście między nami a Hiszpanami nie ma jakiś gigantycznych różnic, nie do przeskoczenia, o czym sama piszesz. Czasami dochodzi do zabawnych sytuacji, czasami do kłótni, ale jak ludzie się kochają, to potrafią to przejść i iść dalej.
Cóż język hiszpański jest najpopularniejszym językiem na świecie, więc Hiszpanie wychodzą z założenia, że inni znają ich język przez to nie przykładają się do nauki angielskiego
Przepiękne zdjęcia – każde właściwie nadaje się na tapetę na pulpit.
Kiedy człowiek siedzi uziemiony, dobrze, gdy może pojechać dzięki takiej wirtualnej wyprawie z Tobą. 🙂
Pozdrawiam!
Moim marzeniem jest pojechać w tym roku do Barcelony. Patrząc na Twoje zdjęcia, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że trzeba je zrealizować jak najszybciej. 🙂 Są piękne, masz talent do fotografii. 🙂
Byłem w Barcelonie jeszcze resztę musze zobaczyć 🙂
Jak pięknie! Patrząc na te zdjęcia zatęskniłam za latem i piękną pogodą. Jakby nie budowa domu na głowie i związane z tym wydatki, to bym się wybrała w jakieś przyjemne miejsce 😉
Wspaniałe miejsca !
pozdrawiam
Paulina
Dziesiąte bardzo mi się podoba. To odpowiednik naszego polskiego 'niedaleko pada jabłko od jabłoni', które zgadza się w wielu rodzinach 🙂
Ale bosko! Może kiedyś uda się zwiedzić .. hmmm .. marzenia 😉
Kocham Hiszpanię i byłam w samej Katalonii kilka razy. Dziękuję Ci za porcję przyjemnych mojemu sercu widoków w sobotni wieczór 🙂
Na szczęście obraz ojca obecnie się zmienia. Teraz ojcowie co raz więcej angażują się w opiekę nad dzieckiem. Myślę że to sam tata decyduje jakim chce być ojcem.
Do dziewiątego przysłowia powinno stosować się wiele osób. Dawanie dziecku wszystkIego co tylko zechce nie zastąpi rodziców i czasu spedzanego razem.
Zastanawiamy się nad podróżą zimą… Wtedy Henio będzie miał jakieś 3 miesiące. Jest sens? Widoki przepiekne!
Byliśmy kolejny raz w tegoroczne ferie zimowe. Zajrzeliśmy do Barcelony tylko na jeden dzień (wiadomo Sagrada Familia ;)). Dzięki za podpowiedzi. Bardzo lubimy włóczyć się po mniej uczęszczanych turystycznie lokalizacjach 😉
My byliśmy w tym roku w lutym. 18-20 stopni w plusie. Podróżujemy z dziećmi od ich urodzenia (pierwsze wyprawy w 2 mcu życia). Ma sens 😉
Jasne,że ma sens! 🙂 Zwiedzanie w zimie też ma swoje plusy, np.brak dokuczliwych upałów. A w końcu nie jest to zima jak w Polsce 😀
Świetny wpis, tłumaczenie przysłów bardzo trafne. W Polsce jest też wiele podobnych i fajnie mieć wiedzę jak to jest w w innym kraju.
Zgadzam się, ze rola ojca zmieniła się diametralnie. Znam takich tatusiów którzy wręcz przesadzają z "tatusiowaniem". Fajnie, że nastały takie czasy, kiedy kobiety mogą liczyć na tę druga połówkę, bardziej niż kiedyś.
Uwielbiam takie miejsca nieco na uboczu głównych szlaków turystycznych. Zdjęcie nr 2 z Cadaques- wypisz, wymaluj Santorini 🙂
Muzeum Archeologii Podwodnej w Pals- byłaś, polecasz?
Nie tylko w Hiszpani tak jest, na szczęście matki coraz częsciej pozwalają ojcom na opiekę i dzięki temu oni mają mozliwość się wykazac 🙂
Podróż do Hiszpanii jest chyba moim najstarszym marzeniem. Jak na razie nie udało mi się go jeszcze spełnić. Jestem jednak pewna, że odwiedzę kiedyś odwiedzę Kraj Basków 🙂
Uwielbiam przysłowia. Sama na blogu cytowałam i starałam się wyjaśnić wiele japońskich i chińskich przysłów. To zaskakujące, jak wiele z nich (zresztą podobnie jak te hiszpańskie) pomimo tego, że dotyczą ludzi żyjących w innych kulturach, są aktualne i u nas, i do tego po latach…
Pozdrawiam!
Wspaniałe widoki. No właśnie w Katalonii znam tylko Barcelonę (i lotnisko w Gironie), chociaż po zachodniej Hiszpanii włóczyliśmy się całkiem sporo i tamte rejony mamy całkiem dobrze rozpoznane. Natomiast chętnie odwiedzę kiedyś Castellfullit de la Roca. Dzięki za inspirację.
Bardzo przydatne porady dla osób, które lubią wyjeżdżać za granicę. My na razie jesteśmy na etapie Polski, tzn. gór, bo po prostu lubimy, ale kiedyś na pewno się wybierzemy gdzieś, gdzie pogoda zawsze dopisuje, bo moja córka marzy o locie samolotem.
Podobnie zmienia się obraz w Polsce w pl, choć koleżanki z pracy o 20 lat starsze czasem patrzą na mnie jak na wygodną i leniwą mamuśkę, gdy mówię, że miałam wolny wieczór, bo mąż przejął obowiązki albo że idzie z dzieckiem na plac zabaw czy cokolwiek zrobi w domu lub w kuchni czy z dzieckiem. Trochę to wkurzające!
Na pewno porady się przydadzą. Jeszcze z maluchami za granicę się nie wybraliśmy, ale nastąpi to szybciej lub później n
Porady super ! Mam nadzieję ,ze kiedyś mi się przydadzą ,bo jeszcze nie mieliśmy okazji się wybrać na wakacje 🙂
Porady super ! Mam nadzieję ,ze kiedyś mi się przydadzą ,bo jeszcze nie mieliśmy okazji się wybrać na wakacje 🙂
Zawsze chciałam zobaczyć Barcelonę ale boję się latać samolotem.
Przydatne wskazówki 🙂 Do tej pory podróżowaliśmy z naszym maluchem po Polsce, ale być może tego lata zmienimy nasze plany 😉
Dzięki za porady! Barcelona mi się marzyła jak jeszcze naszej Heli nie było na świecie. Teraz jest malutka i chyba długo nigdzie nie pojedziemy- nasza córa jest wymagającym maluchem i wyjazd weekendowy do babci, która mieszka dwie godziny drogi od nas wykańcza nas maksymalnie. Czekamy na lepsze czasy.. Pozdrawiam, Magda z sasanki.wordpress.com
To prawda, hiszpańskie słońce bywa bardzo zdradliwe. Mimo smarowania kremem i mi, i mojej 10-letniej siostrzenicy schodziła skóra. A wydawało się, że jesteśmy dobrze zabezpieczeni przed szkodliwymi promieniami. Przydatny wpis, szczególnie, gdy ktoś po raz pierwszy wyrusza w podróż z dzieckiem. Pozdrawiam! Karolina
"Dzieci bardzo różnie reagują na lot samolotem, zwłaszcza ten pierwszy, któremu towarzyszy wiele emocji."
Cholera, obawiam się, że dorośli tak samo (nigdy nie leciałem samolotem, a w każdym razie nie przypominam sobie, żebym leciał 😉
Dorosłemu na szczęście można wiele wytłumaczyć i nie powinien zalać się łzami podczas zatykania się uszu 😀
Pozostaje mi życzyć, aby ten aspekt się poprawił i abyście mogli odwiedzić z córcią piękną Barcelonę 🙂
Tak, trzeba naprawdę uważać i odpowiednio dawkować dopływ promieni słonecznych. Kilka godzin ciągłego opalania może skończyć się niebezpiecznie.
Nie ma strachu, naprawdę! Jeśli martwisz się o jakiekolwiek kolizje, warto wiedzieć, że statystycznie wypadki samolotowe zdarzają się najrzadziej 🙂
Oj, to chyba jak wszystkie maluchy, marzy im się lot 😀
Przydatne, konkretnie podane rady 🙂 Co do wody- sama jako dziecko przekonałam się jak zdadliwe może być morze- jest ok a potem nagle nie wiesz kiedy nie dotykasz stopami gruntu.
Dobrze, że nie mam już niemowlaka. Ze starszymi dziećmi podróże są trochę prostsze 🙂
Dzięki za porady! Moje dziecko od małego zahartowane w podróżach z nami. W tamtym roku przejechaliśmy z nią ponad 2000 km po Włoszech i …odwiedziła z nami też kilka szczytów, w tym 3000-tysięcznik w wieku dwóch lat 🙂 W tym roku wybieramy się właśnie do Hiszpanii 🙂
Marzę o wycieczce do Barcelony z rodzinką. Twoje rady są super przydatne i na pewno skorzystam z nich w przyszłości, kiedy urodzi się i trochę podrośnie nasza druga córka 🙂
Pięknie tam!
No właśnie tak ostatnio kombinuję. Wlochy znam już super dobrze, czas pomyśleć nad Hiszpanią. Zwłaszcza, że mam świadomośc, że jest super pasjonująca (i tańsza)
Jeśli chodzi o ceny, to nie mogę porównać, bo we Włoszech nigdy nie byłam, ale muszę przyznać, że Barcelona (Katalonia) jest niestety dość droga.
My planujemy pojechać do Barcelony w podróż poślubną, taki plan mamy już od dawna, tylko do ślubu nam się ciągle nie zbiera. I zastanawiamy się, czy jechać we dwójkę i zostawić córcię u dziadków, czy jechać razem z nią… Z jednej strony chcieliśmy mieć taki romantyczny wypad we dwoje, ale boję się, że się zatęsknię i zamartwię i nie będę się cieszyć z wyjazdu. Tak czy inaczej musimy czekać, aż córka będzie na tyle duża byśmy mogli ją zostawić, albo z nią pojechać 😛
Piękne zdjęcia! Aż chce się pojechać i po prostu tam pobyć…
Barcelona na podróż poślubną to świetny wybór! Ja podpowiadałabym, aby był to romantyczny wypad we dwoje, ale sama będąc mamą wiem, że prawdopodobne jest, że już po jednej nocy zatęsknisz za córcią 😀 Musisz sama czuć, czy jesteś gotowa 🙂
Bardzo fajny, rzeczowy wpis. Dużo przydatnych informacji. Mam nadzieję, że uda nam się wybrać do Barcelony całą 3 🙂
Byłam w Barcelonie już da razy. jest piękna, ale wtedy jeszcze bez dzieci. I rzeczywiście najbardziej chyba byłabym przerażona tymi tłumami i moimi brykającymi pociechami.
Bardzo cenne rady. Mój mąż to marzy aby nas zabrać do Bułgarii na wakacje ale musimy jeszcze długo na to poczekać
Ale trafiłam! W Barcelonie byłam z mężem w podróży poślubnej. Teraz zbliża się nasza czwarta rocznica ślubu i wpadłam na pomysł by tym razem polecieć tam już we trójkę. Dzięki za podpowiedzi, z dzieckiem to zupełnie inna wyprawa.
Myślę, ze te porady sprawdzą się nie tylko w Barcelonie, ale również w wielu innych miejscach na świecie. My akurat w tym roku wybieramy się do Chorwacji – i bardzo chętnie z niektórych sugestii skorzystam, a po powrocie pewnie też stworzę u siebie tego typu poradnik, dostosowany typowo do chorwackich realiów 🙂
Tak, to prawda. Warto wziąć te punkty pod uwagę przy każdym wyjeździe wakacyjnym, zwłaszcza do ciepłych krajów.
Czy można wymarzyć sobie piękniejszą podróż poślubną, jak Barcelona? 🙂
Ten tekst na bank mi się przyda bo mam Barcelonę na celowniku w najbliższym czasie 🙂
Doskonałe porady dla podróżujących. Pamiętam, jak z moim 3-letnim synem pojechałam do Tunezji, a on nie chciał tam jeść praktycznie nic! Ratowała nas jedyna w okolicy pizzeria. 😉
Bardoz dobrze, że takie zmiany zachodzą nie tylko w hiszpańskim, ale w i polskim społeczeństwie. Moim zdaniem każdy tato – nawet pomimo pracy zawodowej – powinien być jak najbardziej zaangażowany i aktywnie uczestniczyć w życiu swojego dziecka. Ale wiele też zależy od nas – kobiet – bo jeśli pozwolimy mężczyźnie na bycie jedynie tym "polującym na mamuty" to same sobie jesteśmy w pewnym sensie winne, że potem w niczym nas nie wspiera i że okazuje się tylko tatusiem "od święta".
Marzy mi sie taka odskocznia wyjazd… dziękuję za cenne porady
Piękne zdjęcia!
Będąc w podróży po Hiszpanii dwa lata temu zwiedziliśmy większość z tych miejsc….a ominęliśmy Barcelonę. W tym roku nadrabiamy zaległości 😉
Rozmarzyłam się, a do lata coraz bliżej 😉
Wszyscy tak mówią ale jednak wolę chodzić pieszo niż latać 🙂
Język hiszpański jest bardzo piękny. A przysłowia, o ktòrych wspomniałaś mają w sobie wiele mądrości, choć ich tłumaczenia na język polski brzmią może troche prozaicznie. Bardzo ciekawy tekst. Będe wracac. 🙂 Pozdrawiam Konceptualnik
Hiszpański to piękny język i jak widać ma mądre przysłowia
Kompletny wpis, z konkretnymi radami idealny na wyprawy nie tylko z dziećmi. 😉
Świetne! Zwłaszcza 5 – przydałoby się takie u nas 🙂
Jeśli chodzi o 7, to nie do końca jestem przekonana o jego trafności 🙂
Natomiast 1,2,9 i 10 – swoją treścią niekoniecznie wyjaśniają o co chodzi – dlatego czułam się zaskoczona przy interpretacji 🙂
Zgadzam się ze wszystkim. Byłam w Hiszpanii wiele razy, w lecie jest naprawdę goraco, a dno faktycznie potrafi byc plytkie po czym nagle się załamywać. Pozdrawiam, K! 🙂
Mieszkałam kiedyś w Barcelonie, i właśnie zastanawiam się nad wakacjami tam, tylko że we wrześniu, bo powinno być wtedy trochę chłodniej, noi mniej turystów
Wrzesień to wciąż jeszcze sezon w Barcelonie i pewnie dużo ludzi idzie Twoim tokiem myślenia 😀 Faktycznie jest odrobinę mniej turystów, ale jednak nadal oni są 😀
Moim marzeniem jest nauka hiszpańskiego. Długa droga przede mną. Wychowanie dzieci dwujęzycznych to niezłe zadanie 🙂
Nigdy nie potrafiłam uczyć się języków obcych. To była moja zmora w szkole, a w pracy na szczęście ich nie potrzebuję. Fajnie, że rozmawiasz z dzieckiem po Polsku. Znam sytuację, w której to dziewczynka nie chciała mówić po Polsku i rodzice starali się ją nakłonić, bo w Polsce została duża część rodziny, z którą mała potem nie mogłaby się porozumieć.
mi bylo sie ciezko przestawic na poczatku na to, ze mam mowic tylko po hiszpansku. teraz to juz nawet mysle w tym jezyku i jest mi ciezko mowic po polsku, bo tu nie mam duzo znajomych polakow. nawet widze, ze gramatycznie robie duzo bledow, bo ukladam zdania po hiszpansku. do corki mowie po polsku jak jestesmy same, bo jak jestesmy wsrod rodziny jej taty lub na placu zabaw z innymi dziecmi i ich rodzicami to chce, zeby wszyscy wiedzieli, co do niej mowie.
Heh… zazdroszczę Ci tej umiejętności. Ja jako nie mam głowy do języków. Poza tym, jak już się wyjedzie, to MUSISZ jakoś się ogarnąć językowo. A tu w Polsce, jeśli nie masz pracy albo towarzystwa obcojęzycznego, to raczej trudno. Wiesz, chodzi mi o takie codzienne funkcjonowanie w innym języku. Btw, fajny wpis 🙂
Nigdy nie zrozumię ludzi którzy po 2-5 latach chcą być jak Hiszpanie,myśleć jak Hiszpanie i żyć jak Hiszpanie. Zapominają swój ojczysty język na korzyść drugiego języka. Znam ludzi którzy tutaj mieszkają od 40 lat są bardzo dobrze wykształceni,tutaj się wychowali, uczyli i nie zapomnieli skąd się wywodzą. Nigdy nie słyszałam ;musze myśleć jak Hiszpanie bo tu mieszkam….to tylko i wyłącznie zależy od nas czy chcemy czy nie zapomnieć o naszych korzeniac,, tradycjach i języku. Nie ma nic wspólnego z tym kraj w którym mieszkamy….. To jakie życie będziemy mieli po hiszpańsku czy po polsku tylko i wyłącznie zależy od nas nie od kraju w którym mieszkamy;)
Wiadomo, że planując wakacje z dzieckiem musimy uwzględnić wiele czynników, jednak jakże przyjemne jest to wyzwanie, odpowiednie przygotowanie zapewnia lepsze samopoczucie podczas wyjazdu i wspaniałe wspomnienia z wakacji. 🙂
Nigdy nie potrafiłam uczyć się języków obcych. To była moja zmora w szkole, w pracy w hotelu,na szczęście większość gości mówiła po angielsku, więc już jakie zwroty miałam opanowane, ale głębsze konwersacje zawsze sprawiały mi trudność. Podziwiam za umiejętność nauki jeżyka na różnych poziomach, przyswojenie tamtejszej kultury, a wychowanie dziecka to już wyższy level.
Też nie rozumiem ludzi, którzy wyjeżdżają za granicę i w ogóle nie uczą dzieci języka polskiego. Szczególnie, gdy obydwoje są Polakami, a w ojczyźnie mają rodzinę, z którą utrzymują kontakt. Trochę to przykre, że między wnukami a dziadkami powstaje bariera i nie potrafią się porozumieć.
Podziwiam odwagę! Zdecydowałaś się na życiową rewolucję, ale z tego, co widzę, wychodzi Ci to zdecydowanie na dobre 😉 Fajnie, że uczysz Alexa polskiego – to ważne, żeby znał korzenie kulturowe obydwu rodziców.
Ja na codzień funkcjonuję niejako w dwujęzycznym świecie (polsko-angielskim) i to mi nie przeszkadza, ale jak kocham angielski i daje mi radość używanie go.
Ale Twój wpis zachęcił mnie do powrotu do nauki hiszpańskiego 🙂
http://www.mojaszkolaangielskiego.wordpress.com
Jesteś po prostu niesamowita
A czy ja w ktorymś momencie napisałam, że chcę być jak Hiszpanie i zapominam o Polsce? W moim przypadku owszem, wyjazd do Hiszpanii wiąże się z celebrowaniem tradycji, zwyczajów, językiem z prostego powodu. Mój partner to Hiszpan i nie mogę nakazać mu zrezygnować z "hiszpańskości". Uzupełniamy się wzajemnie. I nie zgadzam się z ostatnim zdaniem. Ciężko mieć życie po polsku, kiedy wychodząc na ulicę musisz porozumiewać się w innym języku 🙂 A w moim wpisie miałam tylko i wyłącznie to na myśli. Nie chodzi mi o żadne zatracanie polskości, nie szukaj proszę podtekstów tam gdzie ich nie ma. Post jest o języku hiszpańskim i o tym jak zmieniło się moje życie, od kiedy muszę robić właściwie wszystko właśnie w tym języku.
P. S. Mieszkając w obcym kraju chcąc nie chcąc musisz trochę przestawić się na ich myślenie, bo będzie Ci zwyczajnie łatwiej się zaadaptować.
Bardzo fajnie to napisalas, dokladnie tak samo mysle, zyje i wychowuje moje dzieci 🙂
Jestem tłumaczką francuskiego i jak byłam w Barcelonie to woleli rozmawiać ze mną po francusku, niż po hiszpańsku. 😉
O widzisz, to mnie zaskoczyłaś 😀
Ja fanką hiszpańskiego zostałam odkąd pierwszy raz przyleciałam do tego kraju lata temu. W moim rodzinnym miasteczku nie miałam możliwości nauki tego języka, więc postanowiłam, że zrobię to na własną rękę 🙂 Pasja pomaga w nauce 😀
Ja przy tacie staram się też mówić po hiszpańsku, żeby rozumiał, ale czasami czuję się "dziwnie", bo przyzwyczajona jestem, że do synka zwracam się po polsku 🙂
Biorąc pod uwagę, że to była Barcelona mogło się to wiązać z faktem, że wielu Katalończyków nie jest chętnych do rozmawiania po hiszpańsku z powodu językowych animozji. W czasach kiedy mieszkałam w Barcelonie nagminnie zdarzało mi się, że przebywając w większej grupie Katalończyków ani myśleli przechodzic na "castellano", (w związku z czym musiałam się nauczyć biernie rozumieć kataloński) w związku z czym, znając sporo Katalończyków jestem w stanie sobie wyobrazić, że wielu z nich woli rozmawiać w jakimkolwiek języku, byle nie castellano 😉 A może to tylko przypadek 🙂
Z jednej strony oczywiście, kultura i społeczeństwo mają na nas wpływ, z drugiej, na szczęście mamy wolność, by wybrać, czy chcemy być stereotypowi, czy nie. Gdyby tak nie było i gdybyśmy nie mieli żadnej szansy na zmianę naszych przyzwyczajeń czy charakteru, bylibyśmy niewolnikami naszej własnej kultury (niezależnie od kraju), a tak nie jest (a przynajmniej ja to wierzę :), choć nie jest to łatwe zadanie, to fakt!
Marzenie przepiękne, bo i język, którego chcesz się nauczyć jest przepiękny, ja jestem niezmiennie w nim zakochana od 10 lat 😉
Ja uwielbiam język hiszpański, uczyłam się go kiedyś przez dwa lata, ale niestety nie mam już okazji go używać. Radziłam sobie całkie spoko, bo jednak dałam radę przetrwać 2 tygodnie w Barcelonie i tydzień w Madrycie bez konieczności porozumiewania się po angielsku. Z resztą mam wrażenie, że Hiszpanie niekoniecznie mają chęć uczyć się innych języków i mało kto mówi po angielsku, ale może się mylę.
Uwielbiam hiszpański! I podobnie jak ty jak te 10 lat temu przyleciałam do Barcelony na Erasmusa to wszystko musiałam załatwić sama. Pokochalam też kataloński ❤
Nie mylisz się, słabo mówią po angielsku. Być może spowodowane jest to tym, że hiszpański zaraz po angielskim jest najczęściej używanym językiem świata, więc wychodzą z założenia, że w wielu miejscach dogadają się właśnie po hiszpańsku.
To najlepsza metoda aby pozbyć się bariery i zacząć mówić – skok na głęboką wodę bez koła ratunkowego 😉 W takich sytuacjach człowiek sam siebie zadziwi ile potrafi 😉 albo jak kreatywnie potrafi opisać to o co mu chodzi nie znając słowa 😉
Mam nadzieję, że równie mocno się zakocham i na stałe 😉
Mieszkając w innym kraju musimy przestawić się nieco mentalnie, choćby ze względu na kulturę, myśleć w innym języku, na początku z pewnością jest to sporym wyzwaniem, ale za czasem wszystko się układa. 🙂
Bookendorfina
Ja miałam podobnie z barierą językową. Bycie pośród rodowitych lokalsów to najlepsza metoda na odblokowanie i "poczucie" języka 🙂 Ale… muszę przyznać, że odważna dziołcha z Ciebie! 🙂
U nas taka sytuacja jest z moimi teściami – tesc rodowity Austriak z nami rozmawia po niemiecku lub angielsku, z tesciowa tylko po niemiecku, a z wnukiem dogaduje sie troche po polsku, troche po niemiecku ☺
Oj nie mam dziecka, a również pragnę odwiedzić Barcelonę! 🙂
Ach – marzenie <3
[…] by Mama w Barcelonie Brak komentarzy W jednym z poprzednich postów podzieliłam się z Wami faktami, którezrozumie każdy mieszkaniec Hiszpanii. Jeśli owy wpis przypadł Wam do gustu, myślę, że podobnie będzie i w przypadku dzisiejszego. […]
[…] na temat Hiszpanii. Poprzednią część z interesującymi informacjami możecie przeczytać tutaj. Dajcie znać, czy i tym razem udało mi się Was czymś […]
[…] 3, 2018 by Mama w Barcelonie Brak komentarzy Oprócz pytań, których lepiej nie zadawać Hiszpanom, o których pisałam jakiś czas temu, warto wspomnieć również o kilku innych aspektach, które […]
[…] już ciekawostki na temat Hiszpanii, podzielone na dwie części (I część i II część), więc nadszedł czas na wyjątkowe i niecodzienne informacje na temat Barcelony, […]
[…] Dla Hiszpana będą one ogromną zagadką. W jednym z wpisów podzieliłam się z Wami kilkoma hiszpańskimi pojęciami z tzw. slangu, które warto znać. Dziś natomiast poznacie hiszpańskie zwroty, które bez wątpienia zna tylko […]
[…] ten różni się od naszej ojczyzny. Różnią się zatem i jego mieszkańcy, kultura, usposobienie, sposób życia, nawyki, […]
[…] zapewne nie nauczycie się na kursie. Jak bowiem porozumiewać się z tubylcem bez znajomości hiszpańskiego slangu? Jak rozkochać w sobie Latynosa, gdy w głowie brak miłosnych, językowych wskazówek? Jak […]
[…] tubylcem bez znajomości hiszpańskiego slangu? Jak rozkochać w sobie Latynosa, gdy w głowie brak miłosnych, językowych wskazówek? Jak wytłumaczyć mu, że coś jest proste jak bułka z masłem nie znając odpowiedniego, […]
[…] oraz wady. W końcu zrodzić może się z tego niezła dyskusja. Na blogu pisałam Wam już o tym, jak wygląda Polska oczami Hiszpana oraz o kilku aspektach, które najbardziej go w naszym kraju zaskoczyły. I tym razem, po […]
[…] blogu pisałam Wam już o tym, jak wygląda Polska oczami Hiszpana oraz o kilku aspektach, które najbardziej go w naszym kraju zaskoczyły. I tym razem, po czerwcowym urlopie mój Hiszpan przywiózł ze sobą kilka nowych wrażeń […]
[…] Dlaczego? Pytają ci, którzy nie mieli okazji zobaczyć jej na własne oczy. Być może kilka żartobliwych faktów na temat Hiszpanii w ogóle zaspokoi ich ciekawość choć na moment. Przy okazji Barcelona jest […]
[…] Oprócz wspomnianych imprez w czerwcu odbywa się jeszcze jedno intrygujące święto – Sant Joan, czyli nasza polska noc świętojańska. Noc, którą rozświetlają błyski fajerwerków oraz […]
[…] Andaluzję, jednakże Barcelona w kwietniu oferuje jeszcze jeden wyjątkowy dzień, a jest nim Sant Jordi, nazywany powszechnie katalońskimi walentynkami. 23 kwietnia całe miasto ustrajane jest we […]
[…] choć na moment. Przy okazji Barcelona jest bardzo interesującym miastem skrywającym mnóstwo ciekawostek. Stolica Katalonii jest także częstym wyborem kierunku wśród nas, Polaków. Nic zatem dziwnego, […]
[…] szopki betlejemskie, które zdobią ulice miasta. A to tylko streszczenie tego, co czeka nas w Boże Narodzenie w Barcelonie. Po świętach przychodzi czas na odrobinę szaleństwa i zabawy. Będąc szczera, muszę […]
[…] chyba nikomu udowadniać, choć kiedyś podjęłam się tego zadania i podzieliłam się z Wami kilkoma powodami, dla których warto uczyć się tego właśnie języka obcego. Uważany jest on powszechnie za język dość łatwy do opanowania, […]
[…] właśnie języka obcego. Uważany jest on powszechnie za język dość łatwy do opanowania, choć posiada swoje kurioza, które skłaniają do myślenia. Wy, czytelnicy mojego bloga założę się, że dzielicie się na […]
[…] to wyzwanie. Emigracja to samodzielność. Emigracja to przygoda. Emigracja to lekcja. Emigracja to tęsknota. […]
[…] emigranci, musimy stawiać czoła wielu problemom, które obce są osobom niedoświadczającym życia na obczyźnie. Oprócz zwykłych codziennych […]
[…] Wiecie, że Hiszpania z punktu widzenia turysty nie do końca zgadza się z wizją osoby, która mieszka tam na stałe. Teraz zdaję sobie sprawę z wielu spraw, których nie widziałam kiedyś i nie gloryfikuję już […]
[…] tej radości, być jedną z nich. Zachwycałam się także innym, ważnym aspektem Hiszpanii – jej mężczyznami. Zakochiwałam się średnio co godzinę, a to w kelnerze, a to w sprzedawcy, innym znów razem w […]
[…] zniknęła, gdy wyjechałam do Barcelony na wymianę studencką, która trwała rok. Nie miałam w końcu wyjścia. Studiowałam po hiszpańsku, musiałam […]
[…] a i doskonale potrafią zająć się same sobą. Zająć, lub nie zająć. W każdym razie rodzice żyją spokojniej, stres jest im […]
[…] w zupełnie innej kulturze, a także posługiwania się językiem obcym na co dzień. W Katalonii króluje jednak kataloński, dlatego przywyknąć musiałam, iż znajomość hiszpańskiego nie zawsze mi się przyda i […]
[…] Życie w Barcelonie to tłumy. Bo nawet w tych, wydawałoby się mniej zaludnionych miejscach, i tak przyjdzie Ci się przepychać. Nie wspomnę o samym centrum, czy plaży. Przeciętny mieszkaniec, zupełnie odwrotnie do przyjezdnego, unika tych miejsc jak ognia. A owych odwiedzających są setki, tysiące, ba, miliony rocznie! Dlatego życie w Barcelonie wiąże się także z akceptacją wzrostu cen za wszelkie usługi, mieszkania, nawet sobotnią kolację, gdy wybierzesz się do centralnej restauracji. […]
[…] studiowania i pisania magisterki, ponieważ był to dla mnie priorytet. Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu, zaraz po obronie szykowała się ogromna zmiana w moim życiu – przeprowadzka do Hiszpanii. Idea […]
[…] już hiszpański slang, była nawet hiszpańska miłość. Nie tak dawno poznaliście także hiszpańskie zwroty ze […]
[…] wychodziłbyś spod kołdry lub latem, spod prześciaradła, którym przykrywają się Hiszpanie. Tęsknota na emigracji jest zupełnie naturalnym doznaniem, którego doświadczamy chyba wszyscy. Niestety jest także […]
[…] za granicę, biegle posługiwali się językiem danego kraju, a przynajmniej tak im się wydawało, rzeczywistość szybko rozwieje Twoje wątpliwości. Nagle okaże się, że Brytyjczycy bełkoczą tak, że nie jesteś w stanie ich zrozumieć. Typowy […]
[…] których nie bylibyśmy w stanie przeżyć nigdzie indziej. Emigranci borykają się z wieloma problemami, troskami, myślami i wątpliwościami. Często wydaje im się, że są w tym zupełnie sami, że […]
[…] P. S. Pamiętajcie, że tekst ten to jedynie “żart”. A ten mój Hiszpan wcale nie jest taki zły. Przekonacie się po przeczytaniu kilku powodów, dla których warto być z Hiszpanem. […]
[…] Zobacz też: CIEKAWOSTKI O AKTORACH Z DOMU Z PAPIERU […]
[…] ZOBACZ TEŻ: CZEGO NIE WIESZ O AKTORACH DOMU Z PAPIERU? […]
[…] rozterek emigranta nie zrozumie. Nie pojmie rozdarcia serca między dwoma krajami, nie pojmie tęsknoty za bliskimi, która czasami rozrywa Ci duszę, nie pojmie, że na obczyźnie nigdy tak naprawdę nie jest się […]
[…] w szkole pani Paula? Bo w jego kulturze paniowanie nie jest na porządku dziennym i absolutnie nie świadczy to o braku wychowania. Ja marudzę, że w Hiszpanii tak mało zdrowej żywności, że w przedszkolu podają sam cukier, a […]
[…] się jedynie na wynajmie mieszkania, bowiem o kupnie (jeszcze) nie wiem nic. Przypomnę wpis, w którym podzieliłam się naszymi perypetiami z poszukiwaniem mieszkania, a w którym […]
[…] autonomicznej, do której się wybieracie. Ja napisałam na ten temat cały wpis, który znajdziecie tutaj. Oczywiście skupiając się na Katalonii. Tanio nie jest. […]
[…] Czy w Hiszpanii znajdę pracę bez języka hiszpańskiego? Napisałam kiedyś cały artykuł o tym, czy w Hiszpanii można żyć bez znajomości tego języka, także zerknij, jeśli zastanawia Cię tak kwestia. Odpowiedź na to pytanie (o pracę) jest […]