O moim związku z Hiszpanem pisałam już nie raz. Podzieliłam się z Wami subiektywnymi zaletami takiej relacji oraz wprowadziłam Was w nasz świat kulturowych różnic. Dziś również będzie o nas, ale tym razem z zupełnie innej perspektywy. Mówią, że miłość nie wybiera, pojawia się sama i to często w najmniej spodziewanym momencie. U nas faktycznie było niespodziewanie, ponieważ po pierwszym spotkaniu żadne z nas na pewno nie snuło wizji wspólnej rodzinki przeglądającej album ze zdjęciami przy płomieniach kominka, rodem z amerykańskiego filmu. Los tak jednak chciał, no, nie tylko los, bo my też chcieliśmy, że dziś faktycznie śmiejemy się oglądając wspólne zdjęcia, jednak z jedną małą różnicą – nie mamy kominka. Czy jednak już od samego początku byłam stuprocentowo pewna tej relacji? Czy nie miałam wątpliwości? Czy nie zastanawiałam się, jak to będzie z Hiszpanem? Tak, zastanawiałam i miałam też kilka małych obaw. W starciu z miłością, owe obawy szybko jednak przegrały (och, jak słodko) i postanowiłam zaryzykować. Dziś zatem dzielę się z Wami kilkoma lękami, które pojawiły się w mojej głowie, gdy zdecydowałam się być w związku z Hiszpanem.