Życie w raju? Pozwól, że Ci o nim opowiem…

Opowiadam Wam o tej mojej Hiszpanii już od paru lat. Piszę “mojej”, ponieważ zazwyczaj dzielę się pozytywami, a przymykam oko na wady, które Hiszpania również posiada, jak każde miejsce na ziemi. Wiele osób mi zazdrości. Słyszę, że żyję w raju. Jakie tam negatywy? Przecież masz słońce, plażę, jeny, masz nawet palmy! I nie zrozumcie mnie źle. Po tylu latach ja nadal uwielbiam ten kraj i nie żałuję przeprowadzki, w końcu było to moje marzenie. Ale bywa i tak, że przeklinam pod nosem ten hiszpański luz, entuzjazm i cały wręcz kraj. Dlatego dzisiaj z przymróżeniem oka chciałabym odczarować ten samozwańczy raj porównując te same aspekty w obu krajach, w których miałam okazję żyć – naszą ojczyznę oraz Hiszpanię. 

Narzekasz na urzędy w Polsce? Zapraszam do Hiszpanii. Tak, zapraszam i wyzywam Cię do załatwienia jednej sprawy, JEDNEJ. Założymy się, że po pierwszej wizycie wyjdziesz z urzędu dokładnie z taką samą wiedzą, którą posiadałeś wchodząc tam? Zakład? Podaj stawkę! Anielska cierpliwość – znacie to przysłowie? Jaka tam anielska? Ja w Hiszpanii aniołów nie widziałam, a to chyba właśnie tutaj otrzymujesz tytuł doktora z nauk cierpliwości. Powinniśmy więc chyba mówić: mieć hiszpańską cierpliwość. Albo jeszcze lepiej: mieć cierpliwość osoby, która mieszka w Hiszpanii i tej cierpliwości musiała się tu nauczyć. Bo wiecie, taki Hiszpan wcale się nie denerwuje. On trzy razy powtórzy to samo, zazwyczaj będzie to: “nic nie poradzę”, uśmiechnie się i spojrzy na zegarek, bo zaraz czas na sjestę. Choć w sumie dopiero wspomina tę poranną przerwę na kawę, na papierosa i później jeszcze na bocadillo. Przecież to niezdrowo się przepracowywać, nie?

Że niby u nas długo czeka się na wizytę u lekarza? Że służba zdrowia taka i siaka? Znów zapraszam do Hiszpanii. To już drugie zaproszenie w ciągu kilku minut. Lekarze w tym kraju również zapomnieli o zegarkach i przyjmują, jak im się podoba, więc nie licz na to, że z dniem przeprowadzki trzygodzinne kolejki się skończą, a wizytę dostaniesz dnia następnego. Tutaj też trzeba zapłacić, aby na rentgen nie czekać cztery miesiące. Ale słuchajcie, w Hiszpanii opieka zdrowotna i leczenie są dużo łatwiejsze, posiadają tu bowiem magiczny lek na każdą dolegliwość, każdy wiek, a dostępny w każdej aptece. Nie zapisujcie nazwy, ponieważ mieszkając w Hiszpanii paracetamol usłyszycie przy każdej wizycie u doktora.

Nie podoba Ci się menu Twojego dziecka w przedszkolu, czy szkole? Nie wywołuj wilka z lasu. W Polsce dzieci chociaż kompot dostają. W Barcelonie dla odmiany wodę, wodę z kranu. Co? Wodę z kranu? No, tą samą, która myją ręcę do obiadu. A jak zechcesz dać dziecku w plecaczku kupną, to zaraz wielkie oczy: Ale po co? Przecież woda w Barcelonie zdatna do picia. Co z tego, że ohydna w smaku? Owoce. Tak, w Hiszpanii je się dużo owoców i warzyw od małego, to prawda i ogromna zaleta. Wiecie, czego również je się dużo? Cukru. Bo urodziny to stół samych słodyczy w szkole, bo impreza na Halloween to cukier, a na podwieczorek fajnie zjeść ciastko. A zakończenie roku? No, przecież dzieci muszą jeść słodycze, aby być szczęśliwe.

W Polsce w lipcu zapytane zostaniecie: A gdzie czapeczka!? Bo przecież zimno temu dziecku przy 25 stopniach. W Hiszpanii pytanie takie zadać możesz w styczniu, a odpowiedź rozbawionej mamy zabrzmi: Co? A co to czapka? Przecież to dla słabeuszy, na Syberii może, gdzie tam w Hiszpanii? Wiecie, jak to się mówi, że skoro nam latem gorąco to naszemu dziecku również, więc nie wiadomo z jakich przyczyn, decydujemy się ubierać je o dwie warstwy grubiej niż siebie samego? Niespodzianka, ale ta sama zasada tyczy się innych pór roku, w tym zimy. No, bo w Hiszpanii w zimę bywa… uwaga, będzie szok… ZIMNO. I ja sama czasami mam ochotę założyć czapkę. Ale tutaj chyba wychowujemy Spartan. No, bo jak w przedszkolu przy 10-12 stopniach na podwórko/patio dzieci wychodziły w bluzach, to ja inaczej tego nie nazwę. Dowiedziałam się o tym przypadkiem i musiałam zanieść dodatkową kurtkę do przedszkola, bo przecież dziecko nie będzie zakładać na podwórko szkolne tej samej, w której przyszło z domu. Jasne, że nie będzie. Przecież to takie logiczne, co nie??

W Polsce wariaci drogowi. Kto im prawo jazdy daje? Zdradzę Wam tajemnicę. W Hiszpanii wygrywa się je chyba w loterii, bo większość Hiszpanów nie wie, co to kierunkowskaz, a na pewno już go nie używa. Parkowanie? Co z tego, że zatrzymałem cały ruch, jak ja akurat miałem ochotę na coca-colę, a że droga jednokierunkowa, wąska jak diabli, to gdzie miałem się zatrzymać? No, gdzieś chyba musiałem. No, co że na środku drogi? Na chodnik miałem wjechać? Na pewno nie spieszysz się tak bardzo, żeby nie móc poczekać tych kilku minut. Koncert klaksonów gwarantowany. Że co? Że zaparkowałem centymetr od Twojego samochodu i nie możesz wyjechać? Już nie przesadzaj, ja tu widzę na pewno minimum dwa centymetry. Słuchajcie, true story, nie wymyślam,

A jak już mowa o transporcie, jeśli jesteś prawdziwym Polakiem z krwi i kości, na pewno choć raz narzekałeś na spóźniony pociąg, czy przepełniony autobus. No, to mam dla Ciebie dobrą wiadomość. W Hiszpanii rozkłady jazdy nie istnieją. To znaczy istnieją, ale któż by przejmował się, aby ich przestrzegać? Mówię tu o małych miejscowościach i nikomu znanych liniach komunikacji miejskiej. Co z tego, że na przystanku wisi rozkład, na którym wyraźnie napisane jest, że autobus przyjedzie o 17, a on przyjeżdża o 18.30? Spieszysz się gdzieś? Carpe diem przecież, nie? Ciesz się, że w ogóle przyjechał. Bo na odpowiedź na infolinii to nawet nie licz. Zazwyczaj pracują od poniedziałku do piątku od 9 rano do 18, choć w praktyce chyba od 9 do 9.30, z przerwą na kawę.

Że w Polsce zimno? A w Hiszpanii za to gorąco. Że kiedy lato? Przynajmniej macie cztery pory roku, a w zimę nie musicie spać pod czterema kocami, bo macie ogrzewanie. Ja tutaj chodzę w kurtce zimowej, a następnego dnia nagle na krótki rękaw. A że wilgotność wysoka, to lato bywa nie do zniesienia. Na dworze 32 stopnie, Ty odczuwasz 56. Siedzisz, nie ruszasz się, a ten pot i tak Ci się leje po du… plecach. Na plażę pójdziesz, jasne. Pamiętaj tylko o parasolu, bo bez niego spisujesz się na śmierć. No i klapek nie ściągaj, zanim nie trafisz na koc, bo piasek wypali Ci dziury w stopach.

Coś chciałeś powiedzieć, że mieszkania w Warszawie podrożały? Że już nie możesz znieść tych podwyżek cen? No, to zapraszam po raz kolejny do Barcelony, gdzie okazuje się, że dla niektórych mieszkanie to przywilej, a nie zapewniona konstytucjonalnie potrzeba każdego obywatela. No, bo jak zarabiasz 900 euro, a mieszkanie kosztuje przy dobrych wiatrach 700-800€? To pokoju poszukaj. Jasne i wydaj połowę pensji. A co kogo to obchodzi, że ledwo wiążesz koniec z końcem?

Że co? Że w Krakowie tłumy? Że w Warszawie tyle przyjezdnych? Błagam. W Barcelonie niedługo w sezonie będziemy musieli zatrudniać upychaczy w metrze, jak ci z Tokio. Przespaceruj się La Ramblą w lipcu. Spacer to raczej nie będzie, a bardziej slalom. A do McDonalda nie próbuj tam wchodzić, bo Twój numerek wywołają pewnie dnia następnego.

Koledze ukradli telefon, bo zasnął w metrze o 2 w nocy? Ojej, przykro mi. W Barcelonie ktoś pochwalić się może, gdy zaśnie w metrze i okradnięty NIE zostanie. Że na policję można iść? A, no można. Żeby się trochę pośmiać. Spisać zeznanie, które tylko z grzeczności nie trafi do kosza na śmieci, ponieważ tak właśnie się je potraktuje, a w odpowiedzi otrzyma się od policjanta wzruszenie ramion. Do Barcelony przyjeżdżają złodzieje z całego świata, żeby się szkolić od najlepszych. Niedługo będą sprzedawać kursy online.

Tak, tak. To wszystko, co piszę to szczera prawda. Udało mi się odrobinę odczarować raj? Jak widać każdy raj ma swojego węża. Pewnie się trochę pośmialiście, bo taki był mój zamiar. Ponarzekać, otworzyć oczy, ale jednak z jednym lekko przymrużonym. Pewnie każdy z nas mógłby zrobić podobną listę problemów w jego emigracyjnym kraju. Przypomnijcie sobie jednak moje słowa, zanim następnym razem pomyślicie, że ona to ma tak fajnie, bo ma przecież słońce, bo oprócz tego słońca mam też wszystko to, co wypisałam wyżej. Ale jasne, że nadal uwielbiam tą moją Hiszpanię, nawet z jej wadami. Nie tak łatwo mnie stąd wypędzić. 🙂

Aby być na bieżąco, koniecznie obserwuj fanpage na Facebooku, a po więcej prywaty i zdjęć zajrzyj na Instagram.
Udostępnij