Hiszpańskie filmy i seriale, które mnie zawiodły

Jestem maniakiem serialowym, o czym wspominałam Wam przy okazji wpisu, w którym podzieliłam się kilkoma faktami na mój temat. Lista produkcji, które obejrzałam jest dość długa, choć zapewne wiele osób będzie w stanie mnie przebić, a to dlatego, że ostatnio (czyli jakieś dwa lata) po pierwsze, mam dużo mniej wolnego czasu, po drugie męczy mnie chroniczne zmęczenie, więc po 20 minutach odcinka potrafię zasnąć na dobre. Oglądam przeróżne seriale, a odkąd interesuje się Hiszpanią i jestem w związku z Hiszpanem, raz na jakiś czas pada na hiszpański tytuł. Dawno temu pisałam o serialach hiszpańskich, które moim zdaniem warto obejrzeć. Podobny artykuł stworzyłam także na temat filmów. Dzisiejszy wpis będzie trochę inny, podzielę się bowiem kilkoma produkcjami, które moim zdaniem nie są warte Waszego czasu. No, może za ostro to określiłam, będą to tytuły, które nie wciągnęły mnie swoją fabułą i były po prostu według mnie przeciętne.

EL BARCO

Świat przestaje istnieć, jedynymi ocalałymi jest grupa szkolna, która w trakcie końca ludzkości znajduje się akurat na statku. Wiem, że serial ma ogromną rzeszę fanów i to nie tylko przez wzgląd na jednego z głównych bohaterów, którego nazwiska chyba nie muszę wymieniać. Jest to lekki obraz, coś co można włączyć sobie moim zdaniem przy sprzątaniu mieszkania, bo nie wymaga myślenia. Sam pomysł nie jest zły i nawet aktorstwo nienajgorsze. Zapowiadał się ok, ale im dalej, tym słabiej. Ma się wrażenie, że budżet tego serialu był tak niski, że chyba dlatego postanowiono go filmować w jednej, niezmiennej scenerii, bowiem efekty specjalne sprawiały, że czasami odczuwałam skrępowanie. Wydaje się, że z upływem odcinków twórcom kończyły się pomysły na realizację, a zakończenie wymyślili przy niedzielnym obiedzie z sąsiadem. Trochę podobne odczucia jak przy ostatnich sezonach LOST. Nie określiłabym El Barco złym serialem, w żadnym wypadku. Jest prosty, szybki, momentami wciągający, ale jednak całokształt mnie zawiódł.

EL INTERNADO

Internat ma 7 sezonów, czyli dość dużo jak na serialową produkcję. O czym jest ten serial? O perypetiach młodzieży uczącej się w ekskluzywnej szkole z internatem. Są romanse, są zdrady, są tajemnice, są łzy i śmiech. Na Filmwebie został oceniony na 7,9 co biorąc pod uwagę całokształt, jest oceną dla mnie mocno zawyżoną. Przy okazji wpisując tytuł w Google wyskoczy nam na czerwono: horror. Nie wiem, ja nie przypominam sobie, abym musiała chować twarz w poduszkę. Oglądałam go już bardzo dawno temu, więc wydaje mi się, że mój osąd zmienił się po prostu z biegiem czasu. Mam podobne odczucia, jak przy El Barco. Mnóstwo pomysłów, chyba aż za dużo, bo niektóre były tak absurdalne, że nie mieściły się w głowie. Dla nastolatków okej i mając te 18-19 lat, owszem, serial mi się w miarę spodobał, ale po tylu latach wiem, że nie dałabym rady przebrnąć przez niego po raz drugi.

INSTINTO

Od razu przyznaję się bez bicia, że nie dotrwałam do końca sezonu, więc nie wiem, czy moja opinia będzie w pełni wartościowa. Być może to kwestia gustu, bo ja po prostu nie dałam rady. Jak określiłabym ten serial w paru słowach? Porno z rozwiniętą fabułą. Serial opowiada o biznesmenie, który zmaga się z jakimiś traumami z dzieciństwa. Hiszpanie lubują się w nagości, nie ma filmu bez nagich piersi, nie ma filmu bez sceny seksu, ale dla mnie w tym przypadku to było już too much. Bo nie były to sceny wcale smaczne. Jest jeden wątek (i to nie tylko we wspomnieniach bohatera w umyśle, ale także w ukazanej scenie), po którym powiedziałam sobie stop i nie mogłam oglądać dalej. Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, ale ci, którzy mieli okazję oglądać Instinto, na pewno wiedzą, o jakim wątku mowa. Jak dla mnie trauma, okropne. Jako ciekawostkę mogę zdradzić, że w serialu gra brat Mario Casas, który wygląda jak jego klon.

CUERPO DE ÉLITE

Komedia, akcja – takimi gatunkami określany jest ten serial. Tak się jednak składa, że zarówno z komedii, jak i z akcji ma niewiele. Hiszpanie umieją się śmiać, umieją stworzyć dobrą komedię, ale ta produkcja? Śmiać się można chyba tylko z zażenowania. Nie wiem, ile ostatecznie odcinków ma ten serial i czy nadal go kręcą, ponieważ nie dałam rady obejrzeć go do końca. A skusiłam się na niego tylko dlatego, że puszczali go w hiszpańskiej telewizji. I w tym przypadku z ręką na sercu mogę powiedzieć: nie traćcie na niego swojego życia.

AHORA O NUNCA

Hiszpańska komedia, która opowiada o przygotowaniach do ślubu głównych bohaterów. Jestem fanką hiszpańskiego humoru i śmiałam się przy niejednej komedii, niestety nie mogę powiedzieć tego o filmie Teraz albo nigdy. Sporo scen było po prostu żenujących, a kolejne zwroty akcji są poniekąd przewidywalne. Jest to lekki film, który można obejrzeć przy wykonywaniu innych czynności, żeby nie musieć się specjalnie na nim skupiać. Wiecie, co idealnie świadczy o jego przeciętnym poziomie? To, że zupełnie nie utkwił w mojej pamięci.

LA CHISPA DE LA VIDA

Z polskim tytułem Życie to jest to. Od razu powiem, że nie uważam, iż jest to film słaby, jednak cały przebieg akcji trochę mnie zawiódł. Myślałam, że film bardziej mnie zaskoczy, a jednak momentami miałam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność. Zdesperowany Roberto pragnie sławy opierając się na sloganie reklamowym Coca-Coli, który wymyślił wiele lat temu, a o którym nikt już nie pamięta. Szansa na popularność pojawia się, gdy spada on z rusztowania rzymskiego amfiteatru, a jego głowę przebija sterczący pręt. Na miejsce zbiegają się dziennikarze ze wszystkich stacji telewizyjnych, a sam Roberto uważa, że to idealny moment na zapewnienie rodzinie lepszej przyszłości czerpiąc ekonomiczną korzyść z udzielanych wywiadów. Akcja praktycznie całego filmu ma miejsce w owym amfiteatrze z głównym bohaterem, z którego głowy wystaje wielki, metalowy pręt. Fajny pomysł, jednak realizacja trochę mnie zawiodła. Duży plus filmu? Sala Hayek jako żona głównego bohatera.

Wybierając repertuar wieczoru zawsze szukam opisu, ocen i opinii na temat filmu/serialu. Bardzo często przy wyborze opieram się na ocenach z Filmwebu czy IMBD (amerykański odpowiednik Filmwebu), nie umiem po prostu ich zignorować. To trochę moja obsesja, więc jeśli widzę, że film na niskie noty, po prostu po niego nie sięgam. Może dlatego w moim rankingu nie znalazły się produkcje naprawdę niskich lotów. O gustach się podobno nie dyskutuje, ale oczywiście ja na dyskusję jestem otwarta. Na pewno wiele osób nie zgodzi się z moją opinią, co jest zupełnie naturalne. Gdyby wpisać w Google: najgorsze hiszpańskie seriale, pojawi nam się cała lista tytułów, o których zapewne nikt nawet nie słyszał, a na pewno nie ja, więc nie uwzględniłam w tym rankingu produkcji sprzed lat, których nie znają nawet sami Hiszpanie, a chciałam celowo skupić się na serialach nowszych lub bardziej znanych, nawet międzynarodowo, a które mimo wszystko, nie przypadły mi do gustu. Jak wyglądałaby Wasza lista? Jeśli chcielibyście ostrzec mnie przed utratą czasu na coś wyjątkowo słabego, czekam na komentarze.

Udostępnij